Książka
Wystarczy zalać

Wystarczy zalać
- Cena
- 12,00 zł
- Data wydania
- 1 stycznia 2011
- Format
- 135 x 200
- Oprawa
- Miękka
- Ilość stron
- 36
- ISBN
- 978-83-7805-080-3
- Dostępność
- dostępny
Andrzej Te – żyje i pracuje w Szczecinie. Jest szaro-szeregowym pracownikiem lokalnej instytucji, jadającym na obiad jabłko i zupkę z proszku, popijającym wszystko kawą. Jego twórczość dotyka
tematu tożsamości, zacierania się „Ja” człowieka w świecie opanowanym przez media i płynącą z nich dwadzieścia cztery godziny na dobę hipnotyczną papkę. Debiutował zbiorem opowiadań Dzieci TV, w którym spróbował przedstawić medialnie skażone pokolenie „dzieci telewizji”, mieszanki pustych subkultur, ludzi bez idei, bez sensu i celu. Ten sam motyw pojawia się w jego wierszach, stanowiących zarazem wyrafinowane i dowcipne gry słowne.
Poezja Andrzeja Te, stylizowana na gaworzenie, bełkot, niekiedy trącająca zamierzonym infantylizmem, zmusza do namysłu nad wielopłaszczyznowością tożsamości. Konfrontacja pierwszej litery alfabetu z samą sobą, pisana raz małą, raz wielką literą, to zawoalowane pytanie, czy „A” jest nadal moim A(ndrzejem), czy jest mną, czy może zostało zdegradowane – na poziomie ontologicznym i epistemologicznym – do (a) spójnika? Czy zresztą spójnik spaja, czy też dzieli? Czy spójnik stać na
świadomy protest przeciwko byciu „pomiędzy”?
A może „A” to pierwsza litera stworzenia, która ma dość rozpoczynania świata i alfabetu wciąż na nowo? W każdym przypadku pojawia się pytanie: dlaczego? Dlaczego właśnie A (a)?
Czy zresztą bycie pierwszym (inicjującym myśl, stworzenie, a tym samym rozpoczynającym – w planie temporalnym – podróż ku zniszczeniu) nie jest tożsame z byciem miałkim, oczywistym, skazanym na swoje miejsce w szeregu? Przydałby się bunt, tylko przeciwko czemu się buntować, skoro nie ma niczego nadrzędnego, a „Pan bóg” jest tylko jedną z figur stylistycznych, stylizujących się na stwórcę? Ile ról odgrywa bóg/Bóg, a ile człowiek w jednym wierszu, ile masek zakładają bóg/Bóg/człowiek w jednej egzystencji?
W poezji Andrzeja Te przewija się motyw Gombrowiczowskiej potrzeby naszkicowania
choć jednej twarzy, która – w odróżnieniu od maski i gęby – nie jest namacalna i powszechna.
Chęć ujrzenia twarzy w jej czystej postaci (nieskażonej gębą) doprowadza do próby rozbicia formy poprzez dezintegrację utworu poetyckiego. To krok Poety w kierunku walki z formą (a może Formą) w ogóle, przekraczania granic, mówienia „nie” temu, co nosi znamiona pewności i pychy. A zatem – mimo wszystko – bunt? Czy jednak jest o co walczyć, co negować, komu pokazywać zaciśniętą pięść? A nawet jeśli tak, to czy starczy sił na bitwę o siebie z sobą? Pomiędzy mną (A) a mną (a) jest przecież kolejna forma ufundowana na płaskości, codzienności, konsumpcji i jednym pomyśle na życie. Jakim?
„z próby sprawdzenia
sprawdzonych sposobów
na życie
stres”
(Każdego dnia)