Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment recenzji:

Zazwyczaj otwierając książkę, trafiamy na twór zawarty między okładka przednią i okładka tylną, który ma swój układ, dąży do określonego celu ukazania nam pewnej historii. W przypadku tej książki jest zgoła inaczej. Mam wrażenie, że autorka odkręciła kran i zaserwowała nam prawdziwy potok myśli, w którym nie zawsze łatwo się odnaleźć. Myśli łączą się ze sobą po często znanej tylko pani Luizie nici, którą chyba nie zawsze umiałam dojrzeć. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że czytam czyjś pamiętnik, dziennik myśli, przeżyć, bez konkretnych wydarzeń a sam sens przemyśleń. Na początku czułam się nieco nieswojo, jednak po kilku rozdziałach rozsiadłam się wygodnie i czułam, że płynę razem z falą przemyśleń autorki. Udało się! A jak już złapałam sens, to okazał się on głębszy, niż mogłam się spodziewać. Czytając Urlop od cierpienia płakałam, bo słowa Luizy Tarnowieckiej są o mnie, są o Tobie, są o niej, o nas. Płakałam, bo książka przepełniona jest miłością, akceptacją, odpuszczaniem. Książkę przeczytałam kilka razy, wracałam do konkretnych rozdziałów, jakbym czytała zupełnie nowe dla mnie słowa; a słowa były te same, tylko ja nadawałam im inne znaczenie. Nie podchodziłam do tej pory w taki sposób na przykład do pojawiających się w mojej głowie myśli. Według pani Luizy myśli się myślą same i jest w tym dużo prawdy. Możemy zwracać na nie uwagę, zagłębiać się w nich, rozmyślać i rozpamiętywać lub puścić je wolno i zupełnie się nimi nie przejmować. A my na co dzień przywiązujemy się do myśli, myślimy, że są nasze, trzymamy się ich sztywno. Bo kim byśmy byli, nie myśląc?

Ragga, https://sztukater.pl/ksiazki/item/44731-urlop-od-cierpienia.html

Książka

Fragment książki:

MIĘDZY WYMIARAMI

Budzę się. Leżę w jakimś pięknym, jasnym i ciepłym pomieszczeniu. Rozglądam się i wiem, że je znam, ale skąd? Nie mogę sobie przypomnieć. Czyżby demencja starcza mnie dopadła?


Znam to wszystko, na co patrzę, te meble, ściany, okna i firany, a nie wiem, gdzie jestem. Raczej taka przygoda mnie jeszcze nie spotkała. Życie zaskakuje mnie po raz kolejny.


Wchodząc zauważyłam na marmurowej ścianie telewizor, a właściwie, nie telewizor, tylko raczej hologram. Jakiś chłopak zbliżał się do mnie a ja do niego. Zaczął naśladować moje ruchy. Robiłam głupie miny, machałam rękoma i podeszłam, żeby sprawdzić co zrobi. W miarę zbliżania się, moje głupie miny i machanie zastygło. Zauważyłam tylko wielkie, wybałuszone, niebieskie oczy. Dotknęłam lustra. Moja ostatnia myśl była nieco wulgarna, tego było już za wiele! Biodro uderzyło w marmurową posadzkę.


– Przytrafiło mi się niezwykłe doznanie i nie wiem, jak je rozumieć... – zaczęłam. – Ależ, oczywiście, wiem. Po pierwsze działa lek, a po drugie i o wiele częstsze, tobie przecież wciąż się przydarza coś niezwykle ekscytującego – domyślam się, że cytuje moje słowa a nie stwierdza fakt.


Potęguje to moją ciekawość, bezwiednie potakuję głową. Błyskawicznie nad dyskietką pojawia się obraz, hologram bardziej niż obraz, rozprzestrzenia się we wszystkich kierunkach. Otacza nas i jest teraz wszędzie wokół. Zaczynam wyczuwać ruch, jednak widzę, że siedzimy w tym samym miejscu. Na holograficznym obrazie pojawiają się planety, gwiazdy, gromady, układy słoneczne, wszechświaty. Mija nas to wszystko w ułamku sekundy, przyspiesza, aż w końcu obraz jest, tylko kropeczkami w przestrzeni i zamienia się w falę światła. Jestem zachwycona tym filmem, odlot, film jakiego w życiu nie widziałam. Podobno są już filmy w jakości 9D, ale ja do tej pory byłam, tylko na Avatarze, nadawanym w 3D. Czuję, że szczęka mi opada.


Według wszelkich zasad prawdopodobieństwa, jest to mało prawdopodobne, żeby trzeci raz mieć ten sam sen. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. No, nie spotkało mnie nigdy wcześniej coś takiego. Ponieważ jednak, jest tak wspaniale w tym jawośnie, to postanawiam nadziwić się nad tym faktem później.


Tym razem budzę się z otwartymi oczyma. Bardziej pasuje tu określenie „wytrzeszcz oczu”. Różnica polega na tym, że nie pamiętam, żebym zapadła w jakąkolwiek drzemkę. Co się dzieje?!! Nie zemdleję, mówię sobie w duchu, nie będę panikować. Przecież musi być jakieś logiczne wyjaśnienie. Wujek Google niech mi pomoże.


– Miałaś jakiś szósty zmysł, nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ja, mamo, żyję w tym stworzonym przez ciebie świecie – szepczę jeszcze ciszej. – Nie rozumiem, nawet gdybyś żył w tej rzeczywistości, to nie możesz jej pamiętać – wzdycha, oddycha ciężko.


– Babciu...– dukam – ja nic nie rozumiem. – Domyślam się, Oskar – odpowiada. – Jestem jak we mgle. Czy ja mam amnezję? – Nie odpowiem ci dziecko jednym zdaniem. Lekarz stwierdził, że jest wszystko z tobą w porządku. Możesz mi powiedzieć, dlaczego upadłeś w łazience? No teraz to popadam w popłoch. Co mam odpowiedzieć? Co tutaj jest normalne, a czego nie mówić? Czy to, że na jawie jestem kobietą a tutaj chłopakiem, nie zabrzmi zbyt fantastycznie? – Nie wiem, jak to opisać – zaczynam. Zaczynam i kończę.


– Oskar, my wyglądamy tak jak chcesz. Nie wiem, jak to prościej wytłumaczyć. Jesteśmy wszyscy amalgagenderami, teraz jednak wyglądamy tak, jak sobie to poukładałeś. Zapraszasz coraz więcej osób i wymyślasz różne zabawy. Otwieram usta. Zamykam.


Nie zdążyłam posurfować po Internecie. Zaczynam podejrzewać, że to jakiś żart. Może jak w „Dniu świstaka”, gdzie bohater utknął w pętli czasowej tak ja utknęłam na tych urodzinach. Nie pojmuję tylko, dlaczego. Musi być jakiś powód, że trwają już o wiele dłużej, odnosząc do czasu ziemskiego. A miałaś być otwarta, upominam się.


– Nie rób mi tego, ty wiesz na pewno, że takie rzeczy się zdarzają, że to jest normalne, pomóż mi – błagam już prawie ze łzami w oczach – ja nie pamiętam.... – jąkam się. Tak bardzo chcę wiedzieć wszystko, tak bardzo chcę, żeby prababcia nie brała mnie za pajaca. Wiem, że jak tak bardzo kogoś chcę przekonać do tego co mówię, to bierze mnie za żartownisia. – Oskar, uspokój się trochę, widzę, że emocje biorą górę – mówi. – Jakoś mi się nie udaje ostatnio panować nad emocjami, proszę posłuchaj – próbuję mówić spokojnie, przejrzyście i rzeczowo – kiedy obudziłam się dzisiaj rano, nie poznałam własnego domu. Później, gdy wyszłam do ogrodu, okazało się, że są moje urodziny. A na dokładkę, kiedy spojrzałam w lustro, moje odbicie było dowodem, że jestem swoim... znaczy chłopakiem, Oskarem. Tak naprawdę, jestem kobietą i ta rzeczywistość nie jest... znaczy jest, jakby alternatywna. No błysnęłam z rzeczowością i spokojem, myślę... – Wiem co jest ci potrzebne, chodź ze mną – postanawia prababcia.

Urlop od cierpienia, fragmenty

Książka

Fragment książki:

W razie potrzeby pozytywnego myślenia, wyrwania się z kołowrotka sfiksowanych myśli typu „nic mi się nie udaje”, przypomnienia sobie, co faktycznie jest dla mnie ważne, w razie popadnięcia w rutynę i porwania przez wyścig szczurów – wrócę do początku. Kiedy będę miała świadomość, że jest mi źle i niewygodnie – sięgnę po tę książkę. Wtedy czytając, powrócę do tego „teraz” i na powrót zanurzę się w swojej istocie. Gdy będę cierpieć, zwyczajnie wezmę sobie urlop od cierpienia... Jak? Napiszę sobie instrukcję. Teraz jest czas na zmiany i podróż. A jak mówi chińskie przysłowie: „Każda, nawet najdłuższa podróż, zaczyna się od pierwszego kroku” – mój pierwszy krok jest taki: zaczynam od nowa. Tabula rasa, niezapisana tablica.


Pytanie: czy chciałabym, żeby tutaj w życiu na jawie spełniało się każde moje życzenie, w ułamku sekundy, natychmiast? Moja odpowiedź, na chwilę obecną, teraz, brzmi: nie… Wystarczy, że pamiętam, jakie piekiełko potrafiłam sobie zafundować, kiedy pracowałam w korporacji. Byłam przemęczona. Niecierpliwa, rozdrażniona. Gdy był natłok zadań, jakiś audyt, wizyta klienta, pracowaliśmy wszyscy w systemie „maraton”, czyli na okrągło jak Tetley.


Kiedy upadnie, dziecko musi pokonać ból, wstać i pomimo lęku, zrobić kolejny krok. Być może jest jeszcze zapłakane, rozczarowane efektem, wie już, że może upaść, ale próbuje, jeszcze raz. I jeszcze raz, kolejny krok. Zobacz, jakie jest konsekwentne w działaniu. Nikt ci nie powiedział po paru dniach nauki chodzenia: „Dobra, dosyć upadania, przecież możesz raczkować. Przestań, bo już szósty dzień upadasz, no a Ania poszła po jednym”. Jako dzieci, uwielbiamy zmiany. Szczególnie zmianę mokrej pieluchy.


Patrzysz na siebie, jakbyś wyświetlał sobie film, o sobie. Widzisz te sceny, kiedy rzucałeś talerzami. Widzisz siebie na kolanach, krzyczącego z bezsilności. Widzisz, ile narobiłeś zniszczeń, jak dziecko, które wpada w histerię. Słyszysz te zębatki w twoim mózgu, jak przewijają ten najważniejszy w życiu film. Jest o tobie, dla ciebie. Oglądasz i mówisz sobie wciąż: aha.... Kiedy pierwszy raz to poczujesz, to jesteś, jakby na haju, czujesz wdzięczność.


Kochasz tego wojownika, to jesteś ty i jednocześnie nie jesteś już nim. Coś się skończyło. Wybaczasz mu wszystkie błędy, wszystkie głupoty, przytulasz mocno i mówisz: – Jak ja cię kocham, najbardziej na świecie. Dałeś radę, wierzyłem w ciebie ani razu nie zwątpiłem. Czekałem i o to jesteś. Otwierają się nowe drzwi. Jest teraz. Tylko teraz, drzwi są otwarte, idziesz? Czy chcesz jeszcze chwilkę posiedzieć? Bawimy się? Zobaczymy, co tam jest za tymi drzwiami? Nowa przygoda, nowa misja, zabawa. Jesteś tutaj, więc wybieraj. A teraz najważniejsze zadanie i wyzwanie. Puść.

Urlop od cierpienia, fragmenty

Książka

Recenzja

Zatem czy polecam? Oczywiście. Zrób coś dla siebie i zajrzyj w głąb duszy, ciała i umysłu. Może i brzmi to abstrakcyjnie, ale zdałam sobie spraw, że w dobie cyfryzacji, social mediów i szeroko pojętej technologii, nie mam czasu pomyśleć o sobie. Tutaj zdecydowanie ukłon w stronę autorki za „mindfulness” duszy. To moje wrażenie i odczucia, może ty masz inne? Ale zdałam sobie sprawę, że samoświadomość, samoregulacja, zgoda ze sobą to podstawa do życia bez cierpienia. Jak mam uniknąć bólu jeśli nie wiem skąd pochodzi i dlaczego się wziął? Lub inaczej, jak ukoić ból, jeśli nie rozumiem, że miał prawo się pojawić? „Urlop od cierpienia” to lektura dla każdego, kto chce żyć świadomie.

Agnieszka Fox, https://sztukater.pl/ksiazki/item/44225-urlop-od-cierpienia.html

Książka

Fragment książki:

Nikomu nie mów, nie krzycz, że: jesteś Buddą, że już rozkminiłeś, o co tutaj chodzi! Powiesz wszystkim, jak do tego doszedłeś, kochasz ich wszystkich.

Zachowaj to dla siebie, nikomu nie mów, jest druga w nocy i twoi przyjaciele jeszcze śpią. Twoja rodzina jeszcze śpi. Nie wpadaj do domu z krzykiem, obudźcie się wszyscy! Pozwól im spać. Obudzą się w swoim czasie. Inaczej będą rozdrażnieni. Zrozum to przeżycie. Odkrycie jest tylko dla ciebie. To jest twój osobisty świat. Nie możesz nikogo zabrać do swojego świata, tak jak nie możesz zabrać nikogo do swojego snu.


Nie praktykuję żadnej religii, nie chodzę do kościoła w niedziele ani nie spowiadam się księdzu. Nie zmienia to faktu, że jestem bardzo dumna z naszego Jana Pawła II, cieszę się bardzo, że był Polakiem i mogę się nim chwalić. Według mnie wyprzedził swoje czasy, pamiętajmy, co przeżył i skąd się wywodził. Wystarczy przypomnieć sobie, jak potraktował zamachowca, Mehmeta Ali Ağcę. Jednocześnie, przy całym swoim dostojeństwie, był śmieszkiem i lubił żarty.


Jeśli chodzi o wiarę, bliższa moim przekonaniom jest nauka Buddy. Bardziej ze mną rezonuje. Być może dlatego, że w tej filozofii każdy jest Buddą. Tylko nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą. Każdy może być przebudzony, oświecony. Najkrócej mogę to określić jako momenty, kiedy mówię do siebie, „aha, to dlatego tak się dzieje a nie inaczej”, „aha, już wiem, to było takie proste”, „aha, więc to miał autor na myśli, jak mówił, że...”.


Pierwszym krokiem, żeby się zaakceptować, jest zdanie sobie sprawy, że już jestem i nic tego nie zmieni. Jestem cała, kompletna, doskonała – taka, jaka jestem teraz. W starożytnym Egipcie świątynia Totmesa III miała sentencję: „Poznaj samego siebie, a poznasz wszystkich bogów”. W starożytnej Grecji, nad wejściem do świątyni Apollina w Delfach wyryto maksymę: „Poznaj samego siebie”, która była jednym z siedmiu przykazań dla mędrców, jej twórcą był sam Sokrates, wielki filozof starożytności. W hinduizmie i buddyzmie: Jest pojęcie prawdziwego ja, atmana, tożsame z absolutną rzeczywistością. W chrześcijaństwie: Powiedział Jezus ( J 8,32): „Prawda was wyzwoli”. Wszyscy powyżej cytowani, zapraszają nas do poznania siebie samego. Widocznie coś w tym jest, można się czegoś dowiedzieć. Mało prawdopodobne, żeby wszyscy oni wskazywali na drogę bez celu i sensu. Są inspiracją dla ludzi poszukujących.


– Medytujesz? Jeśli chodzi ci o siedzenie w pozycji lotosu, to nie (powiedziała i spojrzała, jak siedzi; no bez komentarza).

Urlop od cierpienia, fragmenty