MIĘDZY WYMIARAMI
Budzę się. Leżę w jakimś pięknym, jasnym i ciepłym pomieszczeniu.
Rozglądam się i wiem, że je znam, ale skąd? Nie mogę sobie przypomnieć.
Czyżby demencja starcza mnie dopadła?
Znam to wszystko, na co patrzę, te meble, ściany, okna i firany, a nie
wiem, gdzie jestem. Raczej taka przygoda mnie jeszcze nie spotkała.
Życie zaskakuje mnie po raz kolejny.
Wchodząc zauważyłam na marmurowej ścianie telewizor, a właściwie, nie
telewizor, tylko raczej hologram. Jakiś chłopak zbliżał się do mnie a ja
do niego.
Zaczął naśladować moje ruchy.
Robiłam głupie miny, machałam rękoma i podeszłam, żeby sprawdzić co
zrobi. W miarę zbliżania się, moje głupie miny i machanie zastygło.
Zauważyłam tylko wielkie, wybałuszone, niebieskie oczy. Dotknęłam
lustra.
Moja ostatnia myśl była nieco wulgarna, tego było już za wiele!
Biodro uderzyło w marmurową posadzkę.
– Przytrafiło mi się niezwykłe doznanie i nie wiem, jak je rozumieć... –
zaczęłam.
– Ależ, oczywiście, wiem. Po pierwsze działa lek, a po drugie i o wiele
częstsze, tobie przecież wciąż się przydarza coś niezwykle ekscytującego
– domyślam się, że cytuje moje słowa a nie stwierdza fakt.
Potęguje to moją ciekawość, bezwiednie potakuję głową.
Błyskawicznie nad dyskietką pojawia się obraz, hologram bardziej niż
obraz, rozprzestrzenia się we wszystkich kierunkach. Otacza nas i jest
teraz wszędzie wokół. Zaczynam wyczuwać ruch, jednak widzę, że siedzimy w
tym samym miejscu. Na holograficznym obrazie pojawiają się planety,
gwiazdy, gromady, układy słoneczne, wszechświaty. Mija nas to wszystko w
ułamku sekundy, przyspiesza, aż w końcu obraz jest, tylko kropeczkami w
przestrzeni i zamienia się w falę światła. Jestem zachwycona tym
filmem, odlot, film jakiego w życiu nie widziałam. Podobno są już
filmy w jakości 9D, ale ja do tej pory byłam, tylko na Avatarze,
nadawanym w 3D.
Czuję, że szczęka mi opada.
Według wszelkich zasad prawdopodobieństwa, jest to mało prawdopodobne,
żeby trzeci raz mieć ten sam sen. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
No, nie spotkało mnie nigdy wcześniej coś takiego. Ponieważ jednak, jest
tak wspaniale w tym jawośnie, to postanawiam nadziwić się nad tym
faktem później.
Tym razem budzę się z otwartymi oczyma. Bardziej pasuje tu określenie
„wytrzeszcz oczu”. Różnica polega na tym, że nie pamiętam, żebym zapadła
w jakąkolwiek drzemkę.
Co się dzieje?!!
Nie zemdleję, mówię sobie w duchu, nie będę panikować. Przecież musi być
jakieś logiczne wyjaśnienie.
Wujek Google niech mi pomoże.
– Miałaś jakiś szósty zmysł, nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ja, mamo,
żyję w tym stworzonym przez ciebie świecie – szepczę jeszcze ciszej.
– Nie rozumiem, nawet gdybyś żył w tej rzeczywistości, to nie możesz jej
pamiętać – wzdycha, oddycha ciężko.
– Babciu...– dukam – ja nic nie rozumiem.
– Domyślam się, Oskar – odpowiada.
– Jestem jak we mgle. Czy ja mam amnezję?
– Nie odpowiem ci dziecko jednym zdaniem. Lekarz stwierdził, że jest
wszystko z tobą w porządku. Możesz mi powiedzieć, dlaczego upadłeś w
łazience?
No teraz to popadam w popłoch. Co mam odpowiedzieć? Co tutaj jest
normalne, a czego nie mówić? Czy to, że na jawie jestem kobietą a tutaj
chłopakiem, nie zabrzmi zbyt fantastycznie?
– Nie wiem, jak to opisać – zaczynam. Zaczynam i kończę.
– Oskar, my wyglądamy tak jak chcesz. Nie wiem, jak to prościej
wytłumaczyć. Jesteśmy wszyscy amalgagenderami, teraz jednak wyglądamy
tak, jak sobie to poukładałeś. Zapraszasz coraz więcej osób i wymyślasz
różne zabawy.
Otwieram usta. Zamykam.
Nie zdążyłam posurfować po Internecie. Zaczynam podejrzewać, że to
jakiś żart.
Może jak w „Dniu świstaka”, gdzie bohater utknął w pętli czasowej tak ja
utknęłam na tych urodzinach. Nie pojmuję tylko, dlaczego. Musi być
jakiś powód, że trwają już o wiele dłużej, odnosząc do czasu ziemskiego.
A miałaś być otwarta, upominam się.
– Nie rób mi tego, ty wiesz na pewno, że takie rzeczy się zdarzają, że
to jest normalne, pomóż mi – błagam już prawie ze łzami w oczach – ja
nie pamiętam.... – jąkam się.
Tak bardzo chcę wiedzieć wszystko, tak bardzo chcę, żeby prababcia nie
brała mnie za pajaca. Wiem, że jak tak bardzo kogoś chcę przekonać do
tego co mówię, to bierze mnie za żartownisia.
– Oskar, uspokój się trochę, widzę, że emocje biorą górę – mówi.
– Jakoś mi się nie udaje ostatnio panować nad emocjami, proszę posłuchaj
– próbuję mówić spokojnie, przejrzyście i rzeczowo – kiedy obudziłam
się dzisiaj rano, nie poznałam własnego domu. Później, gdy wyszłam do
ogrodu, okazało się, że są moje urodziny. A na dokładkę, kiedy
spojrzałam w lustro, moje odbicie było dowodem, że jestem swoim...
znaczy chłopakiem, Oskarem. Tak naprawdę, jestem kobietą i ta
rzeczywistość nie jest... znaczy jest, jakby alternatywna.
No błysnęłam z rzeczowością i spokojem, myślę... – Wiem co jest ci potrzebne, chodź ze mną – postanawia prababcia.