KTO MIESZKA W STAREJ SZAFIE?
Poranek przywitał ją deszczem. Nie poprawiało to nastroju, wręcz
przeciwnie, miała ochotę płakać, tak jak krople deszczu za oknem.
Tęskniła za rodzicami. Ponura pogoda przywoływała
wspomnienia, chociaż Julia tego nie chciała. Cieszyła się na przygodę,
ale tego ranka straciła ochotę. Było jej smutno, że nawet zwierzak ją
opuścił. Z jednej strony bała się go, lecz z drugiej sądziła, że zyska
przyjaciela. Miał w sobie jakiś czar, który mimo srogiego wyglądu budził
zaufanie. Coś ją w nim pociągało.
Siedziała na łóżku wpatrując się w
szafę. Przyglądała
się rzeźbieniom. Tworzyły jedną całość, jakby ktoś opowiadał pewną
historię. Jego historię. Nareszcie do niej dotarło! Szafa jest jego
domem. Niestety nie może do niego wrócić.
Zmierzchało, a wokół zrobiło się tajemniczo. Przez wysokie korony drzew
przebijało się gwiaździste niebo, ale miało granatowy kolor. Odnosiło
się wrażenie, że zza któregoś krzaka
wyskoczy jakiś zwierz czający się na nich albo zbłąkana dusza zagrodzi
im drogę. Dobrze, że nie jest sama, to jakoś jej lżej z tą świadomością,
chociaż wyobraźnia mocno pracuje i czasem
zobaczy coś, czego nie ma.
Na końcu leśnej drogi zauważyli kilkanaście
zabudowań, a w każdym z nich dostrzegli światełka w oknach. To znak, że
ktoś tam mieszkał i właśnie szykował się do kolacji. Julia poczuła głód
na samą myśl o jedzeniu.
– Weroniuszu, czy jesteśmy na miejscu? – spytała.
– Tak, za chwilę będzie widać dom z kolorowymi okiennicami. Tam mieszka
twoja praprababcia.
Jak to brzmi! Na co dzień bardzo rzadko stosujemy
takie określenia, ale tu wszystko jest możliwe.
Gdy wchodzili do wioski,
jak im się wydawało, wszyscy mieszkańcy pojawili się w oknach i
obserwowali ich z zaciekawieniem. Dla nich, to właśnie oni byli nie z
tego świata. Julii nie dziwiło to zachowanie. Rozglądała się wokół,
wypatrując Konstancji, której przecież nie znała.
Po chwili stanęła
przed domem z kolorowymi okiennicami, jak tłumaczył Weroniusz.
W oknie stała starsza pani z siwą głową o spokojnej twarzy i uśmiechała
się do niej, a za moment gestem ręki zapraszała ją, by weszła do środka.
Stanęła na progu czując, że się waha.
Za nią Weroniusz i Amelia czekali, aż zdecyduje się chwycić za klamkę.
Jednak nie odważyła się. Właśnie miała zawracać, gdy w drzwiach stanęła
starsza pani.
Drzwi szafy zaskrzypiały jak w starym zamczysku. Przesuwała
drewniane rzeźbione wieszaki i za nimi zauważyła podobne
rzeźbienia jak na drzwiach wejściowych. „Po co komu te rzeźbienia
w szafie?” – Zaśmiała się w myślach. – „Czysty snobizm właściciela,
ale wygląda ciekawie”. Drzwi pilnował zwierzak znany
już Julii. Szczerzył zęby, jakby na coś nie pozwalał. Julia szybko
zamknęła drzwi od szafy, bo nie chciała już na niego patrzeć.
To była prawda. Pani Matylda nosiła klucz przy sobie, przypięty
złotym łańcuszkiem do kieszeni spódnicy. Nikt nie pytał
wcześniej, czemu tak go strzeże? Nikt nie zauważył, że ten
fakt może być tajemniczy i interesujący.
– Pani Matylda jest strażniczką pewnej tajemnicy, więc nie
odda klucza po prośbie. – Zmartwiła się Amelia.
– Użyjemy podstępu. – Pocieszała Julia.
– Tak? A masz jakiś pomysł?
– Tak, ale to będzie trudne, bo ona się z kluczem nie rozstaje.
Trzeba odwrócić jej uwagę.
– Ale jak? Powiedz w końcu! – Niecierpliwiła się Amelia.
– Szkoda czasu na gadanie, przystąpimy z miejsca do działania.
– Chodu! – Zasygnalizowała zagrożenie.
– Coś ty zrobiła? – Amelia zaniepokoiła się, że uczestniczy
w jakiejś zbrodni.
– Bez obaw, mam klucz – odpowiedziała Julia.
– Ukradłaś klucz? Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego,
czym to grozi?
– Nie martw się. Oddamy go, jak tylko sprawdzimy tę szafkę.
– Nie jestem pewna, czy tego chcę.
– Nie bądź tchórzem, przecież sama mówiłaś, że po dobroci
nie uda nam się zdobyć klucza. Nie możemy odpuścić tajemnicy.
Ale jeśli się boisz, to wracaj do pokoju i więcej nie zawracaj
mi głowy.
Poprosiła o pomoc. Pragnęła opuścić to miejsce i przenieść
się do prababci, bo nie chciała podjąć się terapii, która nie była jej
potrzebna. W oczach rodziców i ich znajomych stała się osobą,
której wypowiedzi i zachowanie nie brano na poważnie. Bała się,
że zostanie pozbawiona praw, bycia wolną, a tego by nie zniosła.
Rozmowa stała się zagadkowa i jednocześnie pasjonująca.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać jak pomóc sobie nawzajem,
ale mając na względzie własne rodziny. Pojawiła się nadzieja,
której wcześniej brakowało oraz przebaczenie i tęsknota znowu
zagościła w sercach kobiet.
– Zdałam sobie sprawę – zaczęła Amelia – że nie jestem
sama, że moja dusza nie jest sama, że bez względu na wszystko,
ktoś nade mną czuwa i zależy mu na mnie. Cieszę się, że
mam swojego anioła, przyjaciela. Dotarło też do mnie, że nie
mogę tracić nadziei i wierzyć we wszystko, co mi mówią inni.
Postanowiłam po powrocie nie rezygnować z poszukiwań
moich rodziców. Uwierzyłam, że mogę jeszcze ich odzyskać.