Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment książki

Nagle przebiegłem przez most. Był w kolorach tęczy. Mienił się w słońcu, odbijał od kropel wody. Piękny, cudowny – naprawdę. Zobaczyłem za nim łąkę – tę moją ulubioną, całą w kwiatach. Fruwały nad nią motyle, ptaki, pszczoły. Zachwyciłem się. A dalej stał mój dom. I było moje podwórko. Poczułem się wspaniale.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

– Zimno – odparł Młody. – Zima to zimno – roześmiał się pan. A więc zima przyszła. W końcu. Lubiłem zimową porę. Zwłaszcza gdy napadał śnieg. Wielkie góry śniegu, które usypywał Młody, nadawały się świetnie do zabawy. Wody nie lubiłem, ale śnieg tak. Miękki, biały i cudownie zimny. Jak lody. Te śmietankowe.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Tylko my – ja i Młody. On traktował te nasze spacery zawsze wyjątkowo. Mówił do mnie przez cały czas, opowiadał jakieś historie ze szkoły, o swoich kumplach. Znałem tych kumpli Młodego. Zwłaszcza dwóch – Filipa i Patryka. Przyjeżdżali czasem do naszego domu. I wtedy było bardzo fajnie – dużo zabawy, głaskania i ciasteczek. Nigdy nie odmawiałem tych wszystkich rzeczy. Uwielbiałem chłopaków.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Weszliśmy z Młodym przez bramkę. Młody trzymał mnie na krótkiej smyczy, z czego nie byłem zadowolony. Podszedł do nas jakiś człowiek i popatrzył na mnie z zaciekawieniem. – Akita, samiec. – Niech pan się nie spodziewa czegoś wyjątkowego po szkoleniu – zwrócił się do Młodego z uśmiechem. – On jest za inteligentny, by nas słuchał. Będzie robił, co zechce. No, może raz przyniesie piłkę.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

– Szogun, co ty robisz znowu w łóżku? Wiesz, że ci nie wolno w nim leżeć – mocny głos Pani wyrwał mnie ze snu. Stała w drzwiach i patrzyła na mnie. A Młody dalej walił w to biurko i krzyczał do kogoś. Zeskoczyłem na dywan. – Zdejmij te słuchawki – powiedziała Pani do Młodego, klepiąc go po plecach. – Gram z kolegą – odrzekł Młody – jak skończę, to posprzątam pokój. Obiecuję. – Pani wysłuchała Młodego, a mi pokazała palcem korytarz. No ja nie będę z nią dyskutował. Spuściłem potulnie mój zakręcony ogon i wyszedłem z pokoju. – Wychodź na taras – usłyszałem. Pokazała mi drzwi z salonu na taras.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Łąka czekała na mnie. Czułem jej ciepło i zapach. Bardzo ładny. Drażnił miło mój czarny nos. Pomyślicie, że ktoś wyrzucił jakieś jedzonko (co się zdarzało). Nic z tego. Pachniało... gnijącą trawą. Ten jakże cudowny zapach ciągnął mnie do siebie.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Leżałem grzecznie na tarasie, wspominając swoje kolejne urodziny. Było cudownie. Moja pani zrobiła mi torcik z mięsa mielonego, dorzuciła ogromną kość, a Młody przyniósł moje ulubione ciasteczka. Myślałem, że zaproszę jakiegoś kumpla, ale tylko za płotem ogrodu mieszkał jeden i jakoś nie mógł się wydostać na moją stronę. Bardzo żałowałem, ale ten torcik wynagrodził mi wszystko. Młody jak zawsze pocałował mnie w mój czarny nos i powiedział, że mam żyć długo i szczęśliwie.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Pomyślałem o choince. Dlaczego oni wieszają na niej jakieś kule? A przecież mogłaby wyglądać zupełnie inaczej – bardziej smacznie. Wyobraziłem sobie piękne zielone drzewko z zawieszonymi na nim surowymi i wędzonymi kośćmi. Gdzieś między nimi wisiała moja ulubiona kiełbaska, a na samym dole psie ciasteczka. Jak ta choinka pachniała – no nie macie pojęcia. Czułem jej zapach przed swoim nosem. Oblizałem się kilka razy. Mniam, mniam. – Szogun, wstawaj śpiochu – kto śmiał mnie wyrywać z tak pięknego snu?


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Wsiedliśmy do samochodu i Młody powiedział: – Jedziemy na spacer do lasu. Oto jest twoja nagroda za grzeczność. – Wyszczerzyłem zęby. Spojrzał na mnie i pokazał swoje. Taka była nasza przyjaźń.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Ponieważ nie działo się już nic więcej, położyłem się na dywanie i obserwowałem uważnie Młodego. Rozkładał jakieś rzeczy na łóżku. – Szogun, jak ty uwielbiasz przeszkadzać – wtrącił się Młody do tych moich obserwacji. Przeszkadzam? Leżę grzecznie, a ty kręcisz się po pokoju, jak mój ogon – pomyślałem.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

– Szogun, wracaj natychmiast! – rozległ się głos mojej pani. Spojrzałem z daleka. Stała przy bramie z miską w ręce. Pewnie pełną. Nie, nie skuszą mnie żadne smakołyki. Wybrałem spacer, chwilę wolności i szaleństwa. Zeskoczyłem z pagórka i ruszyłem w stronę pola porośniętego jakąś ostrą trawą. Biegłem, nie oglądałem się za siebie. Gdzieś obok mnie po ścieżce przechodzili jacyś ludzie. – O, Szogun znowu uciekł – roześmiał się jeden z nich. A więc znają mnie. To miłe być tak rozpoznawalnym w okolicy – pomyślałem przez chwilę.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

– Mam go – pomyślałem i spojrzałem kątem oka na panią. Upewniłem się, że rozmowa z sąsiadką się nie skończyła i ruszyłem w stronę tarasu, gdzie leżał Urwis. Wyrwałem smycz i popędziłem (potrafię biegać szybko). Kot zobaczył, co się dzieje i zaczął uciekać. Biegłem za nim. Już, już go prawie doganiałem. – Czekaj, ty cwaniaku, zaraz cię dopadnę i popamiętasz – warczałem do niego. – Ratunku, Szogun zje mi kota – usłyszałem głos sąsiadki i zobaczyłem, jak moja pani i sąsiadka biegną za mną.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

– Szogun, gdzie jest kotlet? – powtórzyła Pani. – Wiem, że to ty go zjadłeś. Nikogo innego nie ma w domu. Zła, bardzo zła poszła do kuchni. Oblizałem się. Nie będzie drugiego kotlecika. Szkoda, ale warto było zaszaleć. Smakowity był ten jeden. Poleniuchowałem, nagrzałem się słońcem i postanowiłem uzupełnić wolne miejsce w brzuszku kolejną porcją czegoś dobrego. Okazało się jednak, że drzwi tarasu ktoś zamknął. Jak to możliwe? I co ja teraz zrobię? Zacząłem stukać łapą w szybę.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Książka

Fragment książki

Nagle go zobaczyłem – szedł w moją stronę. Był czarny, miał kilka łap i poruszał nimi wszystkimi. Niby mały, a jednak jakiś taki straszny. Cofnąłem się odrobinkę. On wciąż zbliżał się do mnie. Szybko, bardzo szybko. Zacząłem warczeć, pokazywać zęby. Nic sobie z tego nie robił. Nagle był już przed moim nosem. Ratunkuuuu – wołałem – straszny stwór mnie dopadł. Nikt jednak mnie nie słyszał. Otworzyłem szeroko paszczę i kłapnąłem zębami. I czarny stwór zniknął.


Dorota Teuerle-Biel, "Szalone przypadki Szoguna", fragment

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj