Nie spuszczał z niej wzroku. Podeszła do niego jeszcze raz i zrzuciła
podomkę, stając przed nim w kusej, czerwonej bieliźnie. – O czym chcesz
ze mną rozmawiać, Szymonie? – zapytała, kładąc nacisk na jego imię.
Stała przed nim, mając na stopach czerwone, wysokie szpilki. Prawie
dotykała swoim nosem jego nosa. Miała plan. Chciała go onieśmielić albo
rozbudzić. Niech się stanie, co ma się stać. To jej praca. – Nie lubisz
swojej pracy – rzekł z takim spokojem, że zaskoczona jego zwyczajną
reakcją, odsunęła się na bok. Zmarszczyła brwi i podeszła do stołu po
kolejnego papierosa.
Życie ułożyło dla mnie inny scenariusz, niżbym chciała. – A jaki
scenariusz chciałabyś dla siebie napisać? – Nie umiem pisać scenariuszy.
Inni robią to za mnie. – Spuściła na chwilę głowę, a potem wstała z
fotela i podeszła do okna.
To był jego świat: ponury i bez przyszłości. Wiedział, że wreszcie
musi odkleić swój tyłek od tej przeklętej ściany, bo z zimna nie czuł
już stóp. Przemoczony, zziębnięty, z wielkim trudem, chwiejąc się na
boki, zrobił krok do przodu, a później drugi i trzeci. Resztkami sił
zaglądał jeszcze do kubłów na śmieci z niewielkim jednak przekonaniem,
że znajdzie tam niedopałki lub butelkę z resztką piwa. Szczytem marzeń
byłby łyk jakiejkolwiek wódki.
– Józek, obudź się. Józek!! – krzyczał, patrząc na swoje drżące ręce.
Nie mógł nad nimi zapanować ani wziąć do ręki czegokolwiek.
„Trzeźwiejesz” – podpowiadał mu wewnętrzny głos
Oto jej koniec, przetnie przeguby dłoni i jej ciepła krew strużkami
spłynie wprost do ziemi, a ona na zawsze uwolni się od tego świata.
Będzie wolna.
Ból niczym piorun przeszył jego ciało, kumulując się w prawej nodze.
Sprawdził, co się dzieje z lewą, zgiął ją w kolanie i oparł stopę na
łóżku. Uniósł ręce i odetchnął z ulgą, mógł nimi swobodnie poruszać.
Podniósł głowę i z przerażenia natychmiast opuścił na poduszkę. Zacisnął
powieki, nie wierzył, że to się dzieje naprawdę.
Olbrzymia brama początkowo tylko drgnęła, ale zaraz potem wielkie
drzwi powoli rozsuwały się, wydając przy tym irytujące dźwięki: coś
pomiędzy wyciem a głośnym skrzypieniem, ukazując korytarz oświetlany
pochodniami.
Ziemia zadrżała. Początkowo niewinnie, jednak w miarę upływającego
czasu drgania stały się mocniejsze. Krzyki i lament dochodzące zza drzwi
przebudziły Aleksandrę. Usiadła i z niedowierzaniem patrzyła na swój
pokój. Meble pod wpływem wstrząsów przesuwały się. Zabawki spadały na
podłogę. Przerażona zerwała się z łóżka i podbiegła do drzwi, które z
łoskotem się przed nią otworzyły. To, co ujrzała, wywołało w niej
olbrzymi szok. Niekończący się korytarz wypełniony tłumem lamentujących
ludzi idących na oślep, nie wiadomo, dokąd ani po co. Widząc tych
nieszczęśników, Aleksandra się cofnęła. Pragnęła zamknąć drzwi, ale
kiedy się odwróciła, osłupiała. Po drzwiach nie było śladu. Zniknęły, a
jej pokój zamienił się w wielką ruinę.
Spoglądali na siebie ukradkiem, nie znali się i czuli się nieswojo w
zaistniałych okolicznościach. Dziwnym zbiegiem okoliczności znaleźli się
właśnie w tym miejscu. Winda jechała wolno. Nieustannie w ich głowach
pojawiały się pytania. Dokąd zmierzają?
W pewnym momencie podczas szarpaniny Miłosz poczuł wilgoć unoszącą
się spod starej podłogi. Wilgoć, która przeistaczała się w coraz gęstszą
mgłę. Bartek, leżąc na podłodze, tracił z oczu Miłosza. Wystraszył się.
Wydawało mu się, że Miłosz się rozpływa. Zerwał się na nogi.
Wielkie drzwi zaskrzypiały i otwierając się, uderzyły o ścianę. Do
środka wchodzili ludzie. Ich skóra była blada, oczy wpatrzone w jeden
punkt, szli jeden za drugim. Przed siebie, bez celu, z bólem wymalowanym
na marmurowych twarzach. Ich oczy nieruchomo zapatrzone przed siebie
tonęły w zimnej rzeczywistości, która wciągała ich w zaświaty. Nie
rozglądali się. Zawodzili jeszcze bardziej, płakali, coś mówili, ale
jakby do samych siebie, każdy był zatopiony we własnym świecie.
Po wszystkim zanurzyłam się w ciepłej wodzie, by zmyć z siebie brud
tamtej nocy. „Jesteś nikim” – dźwięczały słowa w moim umyśle. Próbowałam
tłumaczyć, że to nawiedzony gość, ale w mojej głowie pojawiło się
kolejne pytanie. To tak, jakby odezwało się we mnie sumienie. „CZY NA
PEWNO CHCĘ TAK ŻYĆ?
– Jak chodzisz, gówniarzu! – krzyknąłem. Chłopak stał nieruchomo,
jego wzrok pamiętam do dziś. Duże, przerażone, zielone oczy. W tamtym
momencie coś we mnie drgnęło, a później nie dawało spokoju. Mogłem go
zabić. Mogłem zabić dziecko. Nie wiem, dlaczego tak bardzo się tym
przejąłem. To mnie doprowadzało do wściekłości. Sięgałem wtedy po
butelkę lub brałem działkę i kiedy leżałem na podłodze upojony
narkotykiem, spojrzenie tego dzieciaka wracało jak zły sen. Wściekły
stawałem przy oknie i patrzyłem na mój ogród, a później krzyczałem do
samego siebie. – Co to, kurwa, ma znaczyć!
Aleksandra odważyła się pierwsza i stanęła przed lustrem.
Przyglądała się swojej twarzy i próbowała coś z niej wyczytać. W pewnym
momencie poczuła potężną siłę obezwładniającą jej ciało i wciągającą ją
do wnętrza lustra. Na ułamek sekundy straciła kontakt ze światem, ale
kiedy się ocknęła, trzymała w ręku karabin.
Milczenie było oznaką wracającego w nich lęku, strachu przed samym
sobą, frustracji budującej chęć do ucieczki. Jednocześnie pojawiało się
pytanie: DOKĄD? Dokąd uciekać i po co? Ucieczka przed kim? Przed sobą?
Można uciekać przez całe życie, ale tak naprawdę przed sobą nie ma
ucieczki ani przed problemami, które często wyrastają na drodze życia.
Nierozwiązane będą się kłębić i nie znikną, dopóki nie stanie się z nimi
twarzą w twarz.
Nad głową Aleksandry koło zatoczył ciemny obłok. Czuła wewnętrzne
rozdarcie, bo jak ma im opowiedzieć o swoim nie moralnym, ale i
traumatycznym życiu? Spojrzała każdemu po kolei w oczy. Jej wyraz twarzy
budził przerażenie. Była wściekła. Wściekła na nich, że nie docenili
życia, jakie podarował im los. A ona? Nie wiedziała, od czego zacząć.
Jak opowiedzieć im o tym, kim jest?
– Super. Wypominanie przeszłości. To kolejny krok wstecz, mój drogi –
odparła ironicznie. – Ech, szkoda mojego czasu. Zabierzcie mnie stąd!
Jemu się nie uda!! – krzyknęła, patrząc w górę. Miłosz był poirytowany,
jednak z zaciekawieniem obserwował kobietę „Kogo ona woła?”
– Każda myśl jest energią. Jeśli przeanalizujemy nasze myśli i
związane z nimi emocje, dojdziemy do wniosku, że to my i miliardy ludzi
tworzymy negatywną siłę.
Skupiając się na głębokim oddechu, odkryła, że jej myśli już nie
biegną, a płyną spokojnie. Doznała całkowitego oczyszczenia. Przeszłość
jest za nią. Najważniejszą rzeczą, której się nauczyła, jest to, że nie
może zmienić nikogo poza sobą. Oto prawdziwa przemiana.
Mój umysł często się buntuje, kiedy widzę, co się dzieje na świecie:
wojny, zamachy, brak tolerancji, terror. Szkoda gadać. Wtedy się gubię,
ale później sobie myślę, że we wnętrzu każdego człowieka ukryte jest
światło. Wystarczy pozwolić mu zaistnieć.