Erotyzm jest immanentną częścią życia, bez niego nie ma istnienia w
pełnym sensie rozumienia tego słowa. Pisząc tę powieść, starałem się
uważać, aby nie przypominała ona innych powieści o tej tematyce, których
powstało już kilka. Nie było to łatwe, bo nietrudno przecież o różnego
rodzaju kalki – te narażałyby moją pracę na śmieszność. Ważnym elementem
tej powieści jest jej główny bohater. Zależało mi, aby nie był on
porównywany do wielu innych bohaterów powieści erotycznych. Chciałem być
nieco oryginalniejszy i uniknąć podróży w świat telenowel, w których
główna postać zawsze jest nieprzyzwoicie bogata i nieprzyzwoicie
niegrzeczna. Mój bohater jest jedynie nieprzyzwoicie niegrzeczny. Nie ma
limuzyn, helikopterów i biura w Trump Tower oraz pięknej posiadłości
położonej na kilku hektarach najdroższego gruntu, nie ma nawet
apartamentu na Złotej 44, w dekonstruktywistycznym wieżowcu Daniela
Libeskinda. Mój libertyn jest prawdziwy, oczywiście tak bardzo, jak
bardzo prawdziwa może być postać literacka, zaś jego autentyczność
polega na tym, że w roli kochanka wyobrazić go sobie może w zasadzie
każda kobieta w każdym wieku. Zresztą, jakie znaczenie ma wiek w
odwiecznej gonitwie między kobietą a mężczyzną? Żadne.
Nie jest on też właścicielem jakiejś dobrze funkcjonującej fabryki i nie
obnosi się z bogactwem, którego tak naprawdę nie ma. Jest za to wziętym
architektem, obdarzonym finezją i bogatą wyobraźnią, uwielbia życie i
tę radość życia chce przekazać kobietom, które spotyka na swojej drodze.
I on, i one są namacalni, wręcz bliscy, a przy uruchomieniu odrobiny
wyobraźni można zarówno jego, jak i te kobiety zobaczyć wokół nas – w
centrum handlowym, w dobrej restauracji lub klubie fitness.
Jego wyobraźnia jest wyuzdana, ale nie ordynarna. Ponadto świat kobiet,
którymi się otacza, jest ciekawszy, bardziej skomplikowany i różnorodny
niż świat kobiet uległych z kart innych powieści. To właśnie ta
nieszablonowa natura kobiet szczególnie mnie interesowała i pociągała
podczas pisania.
Szukając pomysłu na tytuł powieści, trafiłem na cytat z najbardziej
występnego libertyna wszech czasów – markiza de Sade:
Błędem byłoby sądzić, że to uroda kobiety pobudza najbardziej świadomość
libertyna. Działa tu raczej rodzaj występku, który w świetle praw wiąże
się z jej posiadaniem. Dowodem na to jest fakt, że im bardziej
posiadanie jakiejś kobiety staje się występne, tym bardziej jest
rozpalające. Mężczyzna sycący się kobietą odebraną mężowi czy dziewczyną
porwaną rodzicom jest bez wątpienia bardziej upojony niż mąż
korzystający z łask swojej żony; a im czcigodniejsze są zrywane więzy,
tym rozkosz jest większa…
Jakież występne i zacne jednocześnie jest zdobywanie kobiet! I jak
intrygująca i obrazoburcza może być spowiedź libertyna. Święte wyznanie
grzechów (czy naprawdę grzechów?) i libertyńska chuć, tajemnica ludzkiej
duszy – namiętność i pożądanie. Sacrum i profanum, odwieczna
dychotomia.
Spowiedź musi być zwięzła, soczysta i treściwa, dlatego pewne świadomie
użyte przeze mnie skróty myślowe mają na celu podkreślenie tej zasady,
dzięki czemu można swobodnie zanurzyć się w meandry własnej wyobraźni.
Do czego gorąco zachęcam.
Dziękuję wszystkim tym, którym bliskie są wszelkie moje niepowodzenia.
To oni każdego dnia utwierdzali i utwierdzają mnie w przekonaniu o
małości i miałkości ich charakterów. To przekonanie pchało mnie i
mobilizowało do pisania bardziej niż Red Bull z dodatkową porcją
kofeiny.
Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi, słowem lub czynem, uwierzyć w
siebie i tchnęli ducha w ten projekt. Tu także szczególne podziękowania
dla Tomka Makowieckiego, którego stymulująca muzyka towarzyszyła mi
podczas pisania bardzo często. Polecam ją każdemu, także podczas
czytania.