Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment książki:

Czy mogę za coś podziękować Monarowi? Nie. Mogłabym jedynie czuć się zobowiązana do opłaty mojego łóżka oraz posiłków, ale leczenie narkomanii w Polsce jest bezpłatne. Więc... To będzie już na tyle. Proszę tylko, nie wysyłajcie mi zaproszeń na zjazdy neofitów. Nie chcę tego. Nie jestem jedną z was, nigdy zresztą nie byłam. Poza tym odebraliście mi ten status. Życzę wam powodzenia, bo robicie generalnie dobre rzeczy. Życzę wam odrobinę więcej wrażliwości i empatii...

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

Pamiętam zamykanie w pustym pokoju na długi czas, szarpaniny, bieganie kółek przy pomocy dwóch drabów, którzy trzymali mnie pod łokcie, ogólna agresja. Pamiętam uczucie głodu, widocznie musiałam „przegapić” jakiś posiłek. Kolejne dociążenia. Na mojej tablicy brakowało już miejsca... Praca po pracy, setki, tysiące przysiadów i zdań. Te zdania cieszyły mnie, w sumie były najprzyjemniejszym dociążeniem. Siedzisz w świętym spokoju, masz powód i wymówkę, aby siedzieć. No i pisanie. Coś, co zawsze lubiłam i co dawało mi spokój. Nawet te bezmyślnie powtarzane w koło zdania: „Nie będę...” dawały jakieś ukojenie. Trudno mi dziś przypomnieć sobie te zdania, ale jestem pewna, że dotyczyły konkretnych sytuacji, gdy na przykład niezadowolony szef pracy zauważył, że za długo przeciągasz się, dziergając kuchenne ściery. No i od razu mamy: „Nie będę zamulał się, obijał, ziewał, przeciągał o ułamek sekundy dłużej, niż jest to ustalone w świętych, monarowskich zasadach na stronie 359 w zapisie o przeciąganiu”. Dodajmy „podczas pracy”. I tak dwieście razy na rozgrzewkę...

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

Podczas otrzymywania statusu nowicjusza z reguły bonusem była glaca, czyli wycięcie włosów prawie do zera przez kogoś ze starszyzny. W Monarze widziane to było jako symbol pożegnania z przeszłością, zamknięcia pewnego rozdziału oraz poświęcenia czegoś wartościowego w imię leczenia. Ja właśnie taką glacę już posiadałam, więc naturalnie obeszło się bez rytuału przejścia. Wydawało mi się, że sprawiłam tym zawód co niektórym pacjentom...

Posiadanie statusu nowicjusza oznacza, że wciąż nie masz prawa do samotności, musisz być w stałym kontakcie i odpowiadać na pytania. Parszywe uczucie nie móc psychicznie odpocząć. Nawet na ułamek sekundy nie możesz zostać ze swoimi myślami. Twoje myśli są chore, niebezpieczne dla ciebie. Nie masz szans nawet przez chwilę zastanowić się, co się dzieje, zrozumieć, pojąć tragizm sytuacji. Nie możesz samodzielnie myśleć. Jednym z najczęstszych pytań zadawanych co chwila przez twojego opiekuna jest: „Kojarzy ci się?!”. Ja w ogóle nie rozumiałam, o co chodzi. Dopiero z czasem nauczyłam się dawać odpowiedzi, które satysfakcjonowały osobę, zadającą to pytanie. Na początku śmiałam się, wszystko obracałam w żart, chociaż nie kończyło się to dla mnie dobrze. Na wieczornej społeczności poruszano ten temat. Odbywały się długie debaty na mój temat o tym, jak to niepoważnie podchodzę do problemu.

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

Jesteś świeżo przybyłym ćpunem w Monarze. Nikim. Możesz być co najwyżej wdzięcznym, że werbują cię w swe szeregi, chociaż tego też nie oczekiwano... Poza bezwolnym słuchaniem poleceń, nie chciano od ciebie niczego. Po kontroli osobistej został mi przydzielony opiekun – członek SOM-u, który nie odstępował mnie na krok, włącznie z toaletą. Nie można było rozmawiać o przeszłości, nie można było używać określonych słów, które kojarzyły się z przeszłością. Wszystko było narkomańskie, ćpuńskie, podejrzane i zabronione. Całe twoje jestestwo sprowadzało się do myślenia o ścieżce, fifce, tubce kleju, srebrze lub strzykawce. Na czole miałeś wygrawerowane „CHCĘ PRZYGRZAĆ”. Gdybym w ogóle wiedziała, co to oznacza…

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

(…) W końcu nadszedł ten dzień. Pamiętam, że byłam trochę zestresowana, czułam też ekscytację – taki mix emocji...

Tata niewiele mówił przez całą drogę do Gdańska, dziś domyślam się dlaczego...

„Witamy w Ośrodku Rehabilitacyjno-Readaptacyjnym dla Dzieci i Młodzieży MONAR w Gdańsku-Matarni”.

Właściwy szyld krzyczał: „WITAMY W MONARZE”.

Trzeba przyznać, że posiadłość, w której znajdował się ośrodek, sprawiała niesamowite, surrealistyczne wręcz wrażenie... Przepiękny, majestatyczny dwór z około 1890 roku, wybudowany pośród parku krajobrazowego z drugiej połowy XVIII wieku... Zupełnie inna rzeczywistość. Odrębny ekosystem ukryty przed światem ,,baśń" w której zatrzymał się czas...

Zaparkowaliśmy.

Z sercem w gardle i z duszą na ramieniu otworzyłam drzwi samochodu, drżącymi rękami zgarnęłam jeszcze tylko swoje rzeczy... Kilka niepewnych kroków i już byliśmy na ganku, gdzie SŁUŻBA OCHRONY MONARU powitała nas w sposób, którego na pewno nie można określić jako serdeczny...

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

Nie wiesz kiedy, nie wiesz gdzie, ale zawsze trzeba być w pogotowiu, o każdej porze dnia i nocy należy być przygotowanym na zarzut: „Kurwa mać, ja pierdolę, znów myślisz o grzaniu!” albo „Kurwa mać, ja pierdolę, w oczach masz strzykawki (białe ścieżki w moim przypadku)!”. Wszystko kojarzy ci się z przeszłością, a przecież cała twoja przeszłość to dragi, kompot (makiwara), speed (amfetamina), LSD, butapren, fifka, srebro, opiaty. Nie masz i nie miałaś innego życia, nigdy nie miałaś marzeń, normalnych przyjaciół. Jesteś nikim i zawsze byłeś nikim. Zaakceptuj to albo będziesz miał przewalone. Żyłeś w pustce, nigdy nie udało ci się zaistnieć w żaden inny sposób niż poprzez ćpanie. Świat jest tak niesamowity, a ciebie jednak nic nie pociągało. Całe twoje istnienie i jestestwo sprowadzone zostało do dragów. W Monarze istnieje przyzwolenie na traktowanie takiego chorego człowieka jak gówno. Ktoś dał terapeutom, którzy w dużej części są właśnie „zaleczonymi narkomanami” jakieś prawo do darcia się na pacjentów. Jest tu dużo przeklinania: ulubione wszystkich „Kurwa mać”, a „Ja pierdolę” znajduje się na drugim miejscu. Brutalne leczenie śmiertelnej narkomani...

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

…Nigdy nikt nie przestraszył się mojego buntu, nie zdecydował, że sprawa może być poważna. Była też nuta zniecierpliwienia... Z czasem, niecierpliwość przybierała na sile. – Weź już nie odpierdalaj, weź się lepiej do roboty. – To była pierwsza, powiedziałabym serdeczna, reakcja. „Serdeczna” w zestawieniu z tym, co nadciągało zazwyczaj tuż po niej, gdy nie wzięłam do serca tej rady i nie wdrożyłam jej w życie. Nie, nie wdrożyłam. Nie uśmiechało mi się robić tego, do czego śmiejący się, o psychopatycznych ciągotkach, domorosły, nastoletni psycholog próbował mnie nakłonić. Nie miałam potrzeby słuchać go, ani mu ufać. On absolutnie nie traktował mnie poważnie, więc czemu ja miałabym? Na mój bunt reagował śmiechem, rozbawieniem, ale tylko na początku. Można przecież podelektować się przewagą nad ofiarą, ale zew krwi – potrzeba zadania bólu nie pozwoli na zbyt długie przeciąganie gry wstępnej. Uśmiech szybko zastępowały gniew i jakieś dziwne, niezrozumiałe dla mnie ZŁO. To nawet nie była agresja tylko taka chęć dołożenia drugiej osobie. Zaciśnięte zęby, ten błysk w oku. Zaraz się zacznie... Nie pamiętam większości z tych sytuacji. Być może powodem jest upływ czasu, a może po prostu nie chcę pamiętać. Nigdy za to nie zapomnę uczucia, które mi wtedy towarzyszyło: panika, poczucie, że chcesz wołać rodziców, brata, przyjaciół, strach przed nieuniknionym. Wiesz, że czeka cię kara i zdajesz sobie sprawę, że jest nieadekwatna, nieproporcjonalna do popełnionego czynu! To nie zbrodnia. Nie zrobiłeś nic złego.

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

Miałam więc szesnaście lat, gdy zostałam umieszczona w Monarze, odcięta od świata, od wiedzy, edukacji oraz możliwości. Znalazłam się w dziewiętnastowiecznym, pięknym, chociaż zapuszczonym dworku. Całymi dniami pieliłam bruk, szczoteczką do zębów szorowałam stare kafelki i z każdą minutą traciłam coraz bardziej poczucie sensu. Zatracałam samą siebie. Kim wtedy byłam? Tego nie wiem.

Nosiliśmy drelichy przez okres nowicjatu lub za karę, kiedy coś przeskrobaliśmy, nie mieliśmy biżuterii i makijażu. Nie mieliśmy tożsamości. Całe dnie spędzaliśmy na niczym... Całe dnie spędzaliśmy na walce z okrutną narkomanią. Zdradziecką, przebiegłą chorobą.

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

„Pomogli” mi opróżnić moje kieszenie, sprawdzili reakcje źrenic na zmianę światła oraz dosyć stanowczo przejęli wszystkie klamoty, które akurat przy sobie miałam. Udało mi się złapać spojrzenie mojego ojca. Widziałam, jak go to zaskoczyło, lecz nie było szans na jakiekolwiek protesty. Nie żeby próbował – po prostu wiedzieliśmy, że tu trzeba pochylić czoła i wykonywać polecenia.

Załoga Monaru, gwardia ocalonych, ma swoje procedury oraz reguły, wie wszystko lepiej niż ty. Przecież to ty przychodzisz do nich, jesteś na terenie, gdzie obowiązują ich reguły i zasady. Po tej szokującej dla mnie interakcji zostałam „zaproszona” na kontrolę osobistą, gdzie, o zgrozo, musiałam się rozebrać i zrobić trzy przysiady. Pamiętam, na początku pomyślałam, że to żart, następnie instynktownie rozejrzałam się za ojcem, żeby ewentualnie pomógł mi w jakiś sposób bądź od razu zabrał mnie z powrotem do domu. Niestety tata był w gabinecie opiekunów, a członkowie SOM-u wydawali się nie mieć poczucia humoru... Ogarnęła mnie panika. Powiedziałam, że mam okres, mając nadzieję, że może to oszczędzi mi upokorzeń. Niestety, jedyne, co otrzymałam w odpowiedzi, to ironiczny uśmiech. Najwyraźniej, właśnie tego się spodziewano, tego oczekiwano. Zresztą tam wszystko było już ustalone, ocenione, podstemplowane i zaszufladkowane – wszystko cokolwiek powiesz, może być użyte PRZECIWKO TOBIE. Nie masz szans. Nie działał mój słodki uśmiech ani to, że byłam nieśmiała i zszokowana pod wpływem rozwoju sytuacji. Nie działało absolutnie nic. Szablon – przyjechała nowa ćpunka, więc trzeba zrobić kontrolę osobistą. Zupełnie jak wariat przyjmowany na oddział w psychiatryku, mógłby zarzekać się, że przecież nie jest wariatem, że to tylko nieporozumienie. Wszytko zostanie zanotowane w notatniku na wypadek potrzeby wykorzystania przeciw wariatowi. Standard, tu nie ma wyjątków potwierdzających regułę. Nie masz najmniejszych szans. Nie masz głosu jak zwierzak, jak malutkie dziecko absolutnie niewiedzące, co dla niego dobre, a co złe. Twoja pozycja społeczna nie istnieje. Jesteś świeżo przybyłym ćpunem w Monarze. Nikim.

Rok w Monarze, fragment książki

Książka

Fragment książki:

(…) Ktoś zapytał, czy ćpam. Było mi wszystko jedno, podobało mi się, że się mną interesują, więc potwierdziłam.

Mama powiedziała, że znalazła fifki w moim pokoju, tata, że zaciągnął się moim papierosem i bardzo dziwnie się poczuł, więc tytoń musiał być z czymś pomieszany...

Zapadł werdykt – MONAR.

Nie pamiętam, żeby mnie to zmartwiło. Pomyślałam, że na pewno tam poznam nowych przyjaciół... Perspektywa roku wolnego od nauki też wydawała mi się wtedy atrakcyjna… Wydaje mi się, że wyobrażałam to sobie na kształt kolonii/obozu integracyjnego, gdzie grupa młodych ludzi mieszka w jednym domu, razem pracuje, je posiłki, nawiązuje przyjaźnie i znajomości... Myślałam, że odpocznę od rodziny, rodzina ode mnie. W pewnym momencie nawet podobała mi się ta idea. Całkiem fajny pomysł…

Rok w Monarze, fragment książki