Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment książki:

- No proszę. Zaskoczyłaś mnie - wycharczał. - W łóżku takie dwa na dziesięć, za to w terenie dziesięć na dziesięć. Brawo - dodał siląc się na uśmiech. Żaden mężczyzna nie chciałby teraz znaleźć się na jego miejscu.

Na szczycie czekało na nich dziesięciu rzezimieszków azjatyckiej urody uzbrojonych w maczety typu MHF Tajfun oraz miecze Cold Steel Willow Leaf. Odziani byli w czarno-czerowne kombinezony, składające się z bluzy, spodni oraz kaptura. -Kucnij - krzyknęła. Gizela rzuciła się przodem i wskoczyła na plecy Feliksa. Wybijając się z jego barków, oddała ostatnią serię pocisków. Wykonała w powietrzu obrót, po czym wylądowała lekko na nogi.

Nieodzownym elementem życia jest jego koniec. Zjawia się dama w czarnej długiej szacie i oznajmia, że oto właśnie nadeszła ta pora. Twój kontrakt dobiegł końca. Możesz nazwać się szczęściarzem, gdy śmierć przychodzi osobiście. Puka, wyciąga kosę, odhacza z listy i idzie dalej. Gorzej mają ci, do których śmierć wysyła posłańca z niezbyt przyjemną nowiną. Gizela lubiła grać tę rolę. W oczach pechowców widziała gigantyczne rozżalenie oraz zdziwienie, że to nie śmierć do nich zawitała, że nie raczyła się zjawić osobiście. Gizela z przyjemnością wcieli się w tę rolę jeszcze raz. Ta noc należała do niej.

Przeniosła wzrok na Feliksa, a ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do niej, po czym poderżnął gardło przeciwnikowi. Tak jakby samo spojrzenie jej w oczy dodało mu nagle sił. Uwiecznieniem sceny było porozumiewawcze puszczenie oczka w jej stronę. - Śpiąca królewna się przebudziła - rzucił do niej.

- Czyli rozumiem, że łóżko w mojej sypialni pomieści dwie osoby - wyszeptała. Intensywnie wpatrywał się w jej usta. Mogłaby przysiąc, że i w jego oczach widziała pożądanie. - Pomieści i cztery, jeżeli zechcesz - odpowiedział pośpiesznie. - A wytrzyma twój ciężar? - Ich usta niemalże się dotykały. Feliks przełknął głośno ślinę. - Jest twarde i solidne. Wytrzyma wszystko, co tylko zechcesz - przytaknął. Trwali tak chwilę, wpatrując się w siebie, jakby oboje bali się tego, co może się wydarzyć.

Przysięga, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Zaczęła przebiegać przez drzwi. Słyszała, że ktoś za nią biegnie, jakby też znał rozmieszczenie pokoi, ale nie zamierzała się poddawać. Przebiegła przez pięć połączonych ze sobą pomieszczeń, aż znowu wypadła na korytarz. Ujrzała Medarda, który wydawał się znudzony tym, co widział. - Padnij - rzucił spokojnie.

Zatrzymał się z ręką na klamce. Wsłuchiwała się w jego oddech. - Ramzes i Chubs nie żyją. Poderżnęli im gardła - niemal wyszeptał. Na tę informację nie była przygotowana. To były dwa psie istnienia, które nie zasłużyły na taką śmierć. Słowa Rusłana długo jeszcze dudniły jej w uszach. Z nimi zasypiała. Płakała, długo płakała.

Przed nią stał kolejny napastnik z Beretą M9 w dłoni. Sytuacja wyglądała makabrycznie. Naga Arina siedziała na łóżku, nabrzmiałe piersi oraz dłonie pokryte były krwią jej narzeczonego. Równie nagi, choć już martwy, Wirginiusz leżał ze wzrokiem wbitym w sufit z kulą w piersi, zaś gotowy do działania penis nadal stał na baczność. Choć nie było to na miejscu, Gizela musiała przyznać, że i rozmiarem nadrabiał swój wygląd. I to ponad normę.

Przysięga, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Cisza w słuchawce sugerowała, że jej odpowiedź nie ucieszyła rozmówcy. - Czy mamy się martwić? - zapytał z zaciekawieniem Patrick. - Ślubu nie będzie. Pan młody jest poza zasięgiem. Wybrał się na nurkowanie z kolegami. Niedoszła panna młoda jest pogrążona w żałobie. To dobry czas na powrót do rodzinnego domu.

Gizela kusiła, zdawała sobie z tego sprawę. Jakiś rodzaj sentymentu kazał jej wybrać akurat taką sukienkę. Na nogi założyła beżowe sandałki również zdobione kamieniami. Usta pomalowała bordowo-perłową pomadką. Czuła się bardzo kobieco i seksownie. W lewej dłoni trzymała bordową minitorebkę, w której zmieściły się tylko pomadka i jeden z ulubionych noży, owinięty w zieloną apaszkę. Nie zapominała, kim była i skąd pochodziła.

Nie tak wyobrażała sobie ich spotkanie. Jego głowa spoczywała nieruchomo na oparciu fotela. Lekko przekrzywione okulary zbroczone były zaschniętą krwią. Wyrok - dwa strzały. Pierwszy wymierzony w brzuch, drugi między oczy. Zapach rozkładającego się ciała wzbudzał obrzydzenie. Podeszła do biurka, na którym leżała komórka. Podniosła telefon do ręki i przeszukała listę numerów, do których ostatnio dzwoniono. Na samym szczycie listy widniał jej numer.

Przysięga, fragmenty

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj