Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment książki

Wałbrzyskie legendy

Każdy kraj, a nawet poszczególne regiony we wszystkich krajach świata, posiada swoje legendy przekazywane z pokolenia na pokolenie, najpierw ustnie, a później również w formie pisanej. Ziemia wałbrzyska ma tych opowieści co niemiara, a w dodatku, co jest raczej rzadkością, opowiadane są one często aż w  trzech językach: polskim, czeskim i niemieckim. Wiąże się to bezpośrednio z ciekawymi, bardzo zmiennymi, historycznymi losami tej dolnośląskiej ziemi.

Oryginalne, a nawet nieco straszne, jak to ludowe opowieści, są legendy dotyczące starych zamków rozsianych wokół Wałbrzycha. Wielu czytelników zna potężny zamek Książ (po niemiecku nazywany Fürstenstein), wznoszący się w gęstym lesie nad wąwozem rzeki Pełcznicy (Leisebach lub Helle Bach). Ale nie wszyscy wiedzą, że w  okolicach Wałbrzycha można znaleźć pozostałości wielu innych grodów i zamków, zwykle jeszcze średniowiecznych. W opowiadaniu tym znajdą się legendy dotyczące takich starych, górskich zamczysk jak: Radosno (Freudenburg), Rogowiec (Hornschloss), Grodno (Kynsburg) i Nowy Dwór (Neuhaus).


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Opowieść o pewnej dziwnej rzece

Rzeka ta ma tylko 62 kilometry długości, ale jej znaczenie jest nieporównywalnie większe niż jej wielkość. Od najdawniejszych czasów jej doliną biegł uczęszczany szlak handlowy i osiedlali się nad nią ludzie, którzy nie chcieli wędrować dalej. Zdradźmy w końcu jej nazwę – to Ścinawka, w  Czechach nazywana Stĕnavą. Niemcy nazywali ją Steine.

Nie uznaje granic państwowych; jest jedyną rzeką w Sudetach, której górny bieg znajduje 94 się w Polsce, środkowy w Czechach, a dolny znowu w Polsce.

Proszę, prześledźmy bieg tej rzeki. Od jej źródeł, czyli od jej narodzin, aż do jej ujścia, gdzie ginie, wpadając do jednego w większych dopływów Odry.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Dziadek Chełmiec

W końcu XVIII wieku i w pierwszej połowie XIX wieku uzdrowisko w Szczawnie-Zdroju cieszyło się już wielką sławą. W Bad Salzbrunn przebywało wówczas wiele znanych osobistości, w  tym także wielu Polaków. Jak podają informatory turystyczne, na początku XX wieku Szczawno odwiedzało przeszło 10 tysięcy kuracjuszy rocznie… Ulubionym celem ich wycieczek był górujący nad miastem Chełmiec – tak charakterystyczny szczyt Gór Wałbrzyskich… Po przejściu przez mostek zawieszony nad torami kolejowymi nieczynnej już linii Szczawienko – Mezimesti, jesteśmy w gęstym lesie wyraźnie wznoszącym się ku górze. Czyste, leśne powietrze pozwala odetchnąć głęboko i poczuć w płucach świeże, uzdrawiające moce.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Autostop 71

„Autostop” to była dobrze zorganizowana ogólnopolska akcja. Aby wziąć w  niej udział, trzeba było zarejestrować się w  PTTK (czyli w Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym), tam kupić za grosze specjalną książeczkę autostopu, w  której podane były zasady funkcjonowania tego przedsięwzięcia. W książeczce autostopu zamieszczony był też plik drukowanych kuponów przeznaczonych dla kierowców, którzy swymi pojazdami (prywatnymi i  służbowymi) zgadzali się bezpłatnie zabierać w drogę zatrzymujących ich autostopowiczów. W zamian za podwiezienie autostopowicz dawał kierowcom kupony wydzierane z książeczki autostopu. Za zebrane kupony kierowcy mogli brać udział w  losowaniu wielu ciekawych nagród. Pojazdy zatrzymywało się, pokazując kierowcy trzymaną wysoko w wyciągniętej ręce książeczkę autostopu. Oczywiście zatrzymywał się tylko ten kierowca, który miał na to ochotę.

Miałem już kapelusz, mama uszyła mi świetną kamizelkę z frędzlami, plecak też był już spakowany, więc ruszyłem w drogę, polecając się opiece Ananke – greckiej bogini losu i przeznaczenia. Były ostatnie dni sierpnia. Wyruszyłem o wpół do siódmej, a w południe byłem już za Kłodzkiem na drodze E-12.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Rower z różowymi oponami

Skierowano go do okręgu wałbrzyskiego. Tam kierowano repatriantów z północnej Francji, bo większość z nich stanowili górnicy potrzebni w  kopalniach węgla kamiennego Zagłębia Wałbrzyskiego. W wałbrzyskich kopalniach brakowało ludzi do pracy, przez pewien czas zatrzymywano nawet niemieckich górników, nie pozwalając im na wyjazd do Niemiec (innych Niemców wysiedlano, nie oglądając się na nic).

Kierownica była lekko wygięta, ale nie w takie baranie rogi jak wyścigówki… Rower miał też wygodne, szerokie, skórzane siodełko. Nie miał przerzutek, ale mimo tego umiałem nim wjechać na wszystkie okoliczne górki. Potrafiłem też, wzorem tych podziwianych kolarzy z Wyścigu Pokoju, jeździć nim bez trzymania kierownicy, sterując tylko nogami.

Na osiedlu była kilkunastoosobowa grupa chłopców z pokolenia początku lat 50. i wszyscy szaleliśmy na rowerach. To właśnie w tamtym czasie często jeździliśmy nad wspomniany staw za przedszkolem, albo jeszcze dalej – nad stawy przy dzisiejszej ulicy Długiej, gdzie zaopatrywaliśmy się w pożywienie dla rybek, czyli muszki zbierane z powierzchni wody za pomocą siatek zrobionych z matczynych pończoch zamocowanych drutem na końcach długich kijów.

Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Opowieść o husytach i rycerzach rabusiach

Zwolennicy Husa ujęli główne zasady jego nauki w tzw. „cztery artykuły praskie”, które postulowały: wolne głoszenie słowa bożego, możliwość przyjmowania komunii pod dwiema postaciami (chleba i wina) przez wszystkich wiernych, a nie tylko przez księży, likwidację świeckiej władzy duchowieństwa i jego majątków oraz zasadę karania grzechów śmiertelnych przez władzę świecką.

Przywódcą taborytów był słynny rycerz Jan Żiżka  – znakomity wódz, genialny dowódca i  zaciekły wróg niemieckich katolików. W dzieciństwie stracił jedno oko, co jednak nie przeszkadzało mu w dowodzeniu zwycięskimi oddziałami taborytów. Matejko przedstawił go na swym obrazie jako uczestnika bitwy pod Grunwaldem w 1410 roku, ale to, że w niej uczestniczył nie do końca jest prawdą. Prawdą jest, że na wiosnę 1410 roku Žižka wyruszył z oddziałem Czechów i Morawian w liczbie trzech tysięcy pod Grunwald, żeby pomóc polskiemu królowi Władysławowi Jagielle w walce z Zakonem Krzyżackim, lecz nie udało mu się na czas dotrzeć na miejsce bitwy.

Zginął w 1424 roku i od tego czasu taborytów nazywano „sierotkami”. W czasie walk pod Kłodzkiem armia „sierotek” straciła bardzo cenną, choć trochę makabryczną relikwię. Był to bęben wojskowy sporządzony ze skóry ich wielkiego wodza. Jan Żiżka w swym testamencie nakazał żołnierzom wykonanie tego instrumentu ze swej własnej skóry, po to, aby nawet po śmierci jego głos dodawał im otuchy do walki i odstraszał przeciwników. Zdobyty wówczas na taborytach bęben przechowywany był w Kłodzku aż do połowy XVIII wieku. Później ślad po nim zaginął.

Hans von Schellendorf dotrzymał jednak słowa danego królowi Jerzemu. Pomagał królowi Podiebradowi nawet wtedy, kiedy jako husycki heretyk (kacerz), wraz ze wszystkimi swoimi stronnikami został w 1466 roku wyklęty przez papieża. Oddziały Schellendorfa kierowały się zawsze przeciwko wszystkim jego wrogom, co przy okazji często dawało bogate łupy. Hans von Schellendorf uczynił z zamku Książ najbardziej znienawidzone przez mieszczan zbójeckie gniazdo na Śląsku, a sam Hans ze swymi przebywającymi tam jeźdźcami i zbójami stał się ich postrachem na wszystkich drogach.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Jego „Nadzieja”

Od najmłodszych lat rysował, gryzmolił i malował, co tylko mu się podobało, czym się dało i na czym się dało. Nawet patykiem po mokrym błocie. Zawsze miał ołówki, jakieś kredki i zwykłe, najprostsze i najtańsze akwarelki na plastikowej paletce. Odgapiał ilustracje Mariana Walentynowicza do „Przygód Koziołka Matołka i  Małpki Fiki-Miki”. Kopiował ilustracje z rosyjskich „Wiesiołych kartinek”, dostępnych wtedy w  każdej szkole podstawowej, oraz postacie z  bajek Walta Disneya, a  nieco później cudowne ilustracje Jana Marcina Szancera do „Baśni” Andersena i do wierszy Jana Brzechwy.

To wtedy, w momencie, gdy musiał definitywnie zrezygnować z pomysłu zrobienia kariery artysty malarza, powstała „Nadzieja”. Malował ją z wielką pasją, ale już bez wściekłości. Pracował w  spokoju ducha, wiedząc, czego chce i  co potrafi. Wierzył, że może osiągnąć wszystko, jeśli tylko będzie wytrwałym. Nie przeszkodzą mu w tym ludzie, którzy w niego nie wierzą, którzy go hamują. Nie będzie ich słuchać. Wie, że potrafi wiele i wiele jeszcze może osiągnąć. Ta pewność, wiara i nadzieja towarzyszyły mu podczas pracy nad obrazem przez kilka kolejnych dni. O niczym innym nie myślał. Po powrocie z pracy, po szybkim obiedzie, a czasem i bez obiadu, stawał przed sztalugą i malował. Pędzli nawet nie mył, zostawiał je na następny dzień w słoiku z terpentyną. W końcu odstawił obraz, aby nie dać się skusić jakimkolwiek dodatkowym poprawkom czy wygładzeniom, które mogłyby osłabić siłę jego oddziaływania. Tak powstała tytułowa „Nadzieja”, będąca ilustracją ówczesnego stanu jego umysłu.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Pamięć zaklęta w muzyce

Na przełomie lat sześćdziesiątych i  siedemdziesiątych idolami młodzieży byli członkowie „Czerwonych Gitar”, „Czerwono-Czarnych”, „Niebiesko-Czarnych” i „Skaldów”. Z zagranicznych wykonawców największymi, bezspornymi idolami młodzieży była czwórka z Liverpoolu, czyli „The Beatles”, a tuż za nimi „The Rolling Stones”. Bardzo popularną była także muzyka francuska i włoska, na przykład Adriano Celentano i jego „Azzurro”.

Kiedy ojciec miał dobry humor i trochę bardziej się rozkręcił, przypominał sobie stare polskie pieśni i piosenki, które słyszał jeszcze od swego ojca, takie jak na przykład: „Pole, pole, pole szerokie, kto to pole będzie orał, jak ja będę maszerował”, z dodatkową nieoficjalną zwrotką „Winko, winko, winko czerwone, kto to winko będzie pijał…” albo nieco sprośną „W Biertowicach jest domecek murowany z cegiełecek”.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Pomnik Kordusa

Nie będę opisywał wszystkich sąsiadów, choć znalazły się tam naprawdę ciekawe typy. To był przekrój społeczeństwa polskiego tamtych lat. W jednym bloku mieszkali przedstawiciele „klasy robotniczej” i „inteligencji pracującej”. Wśród sąsiadów był dyrektor ekonomiczny dużego przedsiębiorstwa, lekarz, milicjant, księgowa, nauczyciele, a także hutnik, murarz, szewc, a nawet piekarz.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment

Książka

Fragment książki

Wielki świat małego człowieka

Był koniec lat pięćdziesiątych. Mieszkaliśmy na skraju miasta. Przy naszej małej ulicy stało tylko dziewięć domów, ustawionych wyłącznie po jednej stronie tej arterii. Od ulicy dom odsunięty był na kilka metrów. Szerokiego podwórka strzegło ogrodzenie z drewnianych sztachet z podobną drewnianą furtką.

Fascynowały mnie wszystkie komórki stojące szeregiem na podwórku. W tych komórkach mieścił się nie tylko skład opału i  narzędzi ogrodniczych, ale też stajenka, w  której mieszkały dwie białe kozy ze śmiesznymi bródkami. Był też chlewik, w którym żyła, najczęściej leżąc, bardzo duża i straszna świnia, oraz klatki z królikami. Kiedy się je karmiło trawą lub mleczem, bardzo zabawnie poruszały nosami.


Edward Knapczyk, "Opowiadania wałbrzyskie", fragment