Zdębiałem. Naprawdę, gdybym miał w tej chwili coś powiedzieć, nie potrafiłbym wykrztusić nawet słowa. Miałem wrażenie, że znalazłem się nagle w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której króluje tolerancja, a jakakolwiek „inność” jest społecznie akceptowana i nie wywołuje najmniejszego nawet zainteresowania. Oczywiście było to tylko chwilowe wrażenie. Szybko przypomniałem sobie, gdzie i w jakim kraju jestem. Jasne, Katowice były dużym miastem, stolicą Śląska, która najwidoczniej faktycznie zaczęła się trochę zmieniać. Byłem jednak stuprocentowo przekonany, że w innym miejscu, choćby w moich Małych Łanach albo na którymś z zapuszczonych, katowickich blokowisk, ci chłopcy nie zachowywaliby się tak swobodnie. Byłoby to dla nich nawet bardzo niebezpieczne. Niestety, nie miałem tutaj złudzeń. Doskonale wiedziałem, że to był jeden z ważniejszych powodów, dlaczego tylu młodych ludzi, jak Rafał wiele lat wcześniej, opuszczało rodzinne wsie i miasteczka, by przenieść się do Warszawy, Wrocławia, Gdańska, Krakowa, a nawet Katowic. Nie chodziło o możliwości, pracę czy zarobki, a przynajmniej nie tylko o to. Nie. Jedynie tam, w dużych miastach, mogli czuć się w miarę bezpiecznie i po prostu być sobą. Nie tak to powinno wyglądać…