Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment książki:

Podsumowując dotychczasowe wyliczenia muszę przyznać, że początkowo sam przyjmowałem ich wynik z niedowierzaniem w części dotyczącej zarówno czasu długości życia Biblijnych patriarchów z przed jak i po potopie, jak również czasu istnienia gatunku ludzkiego sięgającego, od jego stworzenia przez Boga, 3 miliardów lat. A ponieważ to stworzenie zbiega się z wyindukowaniem przez składową magnetyczną, składowej elektrycznej najdłuższej fali elektromagnetycznej o długości 4*RW, prezentowanej przez sinus kąta alfa o początku w 0 stopni a więc, że w tych wyliczeniach jak i w Biblijnym przekazie z Księgi Rodzaju chodzi tylko o przedstawienie wiedzy matematyczno – fizycznej związanej z tą falą a nie o czas życia patriarchów czy czas wykreowania pierwszej pary ludzi i że to jest tylko żonglerka liczbami. Bo przecież, jak szacuje obecnie antropologia, człowiek współczesny liczy sobie jakieś 200 tysięcy lat a najstarszy, odnaleziony w Etiopii szkielet małpoluda Ardi, uważanego oficjalnie za naszego przodka, liczy 4.7 miliona lat co ma się nijak do 3 miliardów lat od wykreowania Adama i Ewy w kącie alfa tuż po minięciu przez wirujący dysk Wszechświata 0 stopni. Ale istnieje żelazny dowód, którego nic i nikt nie może podważyć, mianowicie fakt, że wyliczony z algorytmu potencjalny czas życia ludzi nam współczesnych, autentycznie sięga 88 lat. Algorytm więc jest prawdziwy i prawdziwy, wyliczony z niego, czas trwania życia autentycznych patriarchów zarówno przed jak i po potopowych, zawartych w prawdziwym przekazie Biblijnej Księgi Rodzaju. Stawia to w nowym świetle całą kwestię pochodzenia gatunków a w szczególności gatunku ludzkiego, co kłóci się z powszechnie przyjmowaną teorią Darwina o ich pochodzeniu, teorią która może być prawdziwa co najwyżej w części dotyczącej doboru naturalnego i selekcji negatywnej, ale nie pochodzenia gatunków. Poza tym tych czasów życia, zależnych od wielkich prędkości wirującego dysku Wszechświata, z czym wiąże się konieczność stosowania współczynnika transformacji dla dylatacji czasu, w żaden sposób nie da się uzyskać z zastosowaniem transformacji Lorentza...

Wiele czasu strawiło mi usiłowanie znalezienia zgodności tych czasów życia z zastosowaniem nieprawdziwej transformacji Lorentza, co okazywało się być bezskuteczne. Innych dowodów, że gatunek ludzki może być tak „stary”, jak się okazuje nie brak. Gdy tą kwestię zgłębiałem i wyszedł mi ten wiek pochodzenia człowieka, przypomniałem sobie, że kiedyś obiło mi się o uszy iż człowiek może istnieć znacznie, znacznie dłużej niż się powszechnie sądzi, czemu postanowiłem bliżej się przyjrzeć i jak się okazało tych dowodów o tak „starym” wieku człowieka jest całkiem sporo, ale są one skrzętnie pomijane i ukrywane bo pozostają w jawnej sprzeczności z poukładaną przez Darwinowskich naukowców historią świata. Gdy istnieją jakieś artefakty tej historii przeczące, ci pseudonaukowcy po prostu zamiatają je pod dywan by mieć problem z głowy i móc dalej tkwić w swoim wyimaginowanym, poukładanym darwinowskim świecie a jeżeli te artefakty istnieją to tym gorzej dla nich a ludzi którzy poświęcają im zbyt wiele uwagi po prostu zwalnia się z pracy. Przytoczę te najbardziej charakterystyczne z pośród wielu artefaktów. W roku 1910 w okolicy miasteczka Saint – Jean – de – Luves (być może Luz – nie znam pisowni) we Francji, znaleziono w warstwie kredy sprzed 40 – 150 milionów lat metalowe rury a w warstwie sprzed 300 milionów lat znaleziono metalowy krążek. Amerykańscy geolodzy znaleźli odcisk buta z charakterystycznym protektorem w skale o wieku 300 milionów lat. W okręgu Macoupiu w stanie Illinois w roku 1862 znaleziono w kopalni węgla najstarszy szkielet ludzki opisany w czasopiśmie The Geologist, z okresu karbonu 290 – 360 milionów lat. Znaleziono szkielet ludzki a nie jakiegoś małpoluda. W roku 1987 na łamach gazety Daily News wychodzącej w Omeha w stanie Nebraska ukazał się artykuł „Rzeźbiony kamień wygrzebany w kopalni”. Opowiada o odłamku skalnym o wymiarach 0.3 x 0.6 metra. Na jego górnej powierzchni wyrzeźbione były geometryczne figury w kształcie diamentów a wewnątrz każdego z tych diamentów ludzka twarz przedstawiająca osobę w starszym wieku. Warstwa w której odnaleziono kamień znajdowała się na głębokości 39 metrów pod powierzchnią ziemi w warstwie węgla. Górnicy mówili, że warstwa węgla była nienaruszona. Wiedzą oni co mówią bo od tego czy warstwa jest nienaruszona czy naruszona często zależy ich życie. Węgiel ten ma 300 milionów lat. Skamieniałe odciski ludzkiej dłoni w wapieniu datowanym na 110 milionów lat, współgrający ze znalezionym skamieniałym palcem znalezionym na kanadyjskiej Arktyce datowany na 100 – 110 milionów lat. W 1885 roku rozbito blok węgla w którym znaleziono metalową tubę nad której stworzeniem wyraźnie pracował inteligentny człowiek. W 1912 roku pracownicy elektrowni stłukli również duży blok węgla z którego wypadło metalowe naczynie. Węgiel tworzył się w górnym karbonie, to jakieś 280 – 300 milionów lat temu. Najstarszym odnalezionym jak dotąd śladem pozostawionym przez człowieka jest odcisk stopy odnaleziony w Antelope Springs w stanie Utah w roku 1968. Szacuje się, że pochodzi z okresu kambryjskiego, to znaczy mniej więcej sprzed 600 milionów lat. Streszczenie listu niejakiego Innokielija Michajłowicza Połoskowa – głównego geologa kopalni Zachodnio Lipowienskowskiej w pobliżu wsi Pobugskoje w Głowaniewskim Rejonie Kirowograddskiej Obłasti (piszę tak jak wymawia się po rosyjsku ale polskimi literami bo nie każdy zna cyrylicę). Przy pracach ziemnych na głębokości 30 – 40 metrów od poziomu powierzchni znalazł on dziesiątki figurek o rozmiarach od 1 do 40 centymetrów przedstawiające wyobrażenia różnych zwierząt i ptaków w tym i także tych wymarłych a także figurki ludzi. Zostały znalezione w warstwach należących do Proterozoiku, które wcięły się w skały Trzeciorzędu sprzed 100 milionów lat, ale Proterozoik z figurkami to długi okres w dziejach geologicznych Ziemi i liczy od 2.6 miliarda lat do 600 milionów lat temu. Figurki zrobiono z minerałów zawierających krzem z domieszkami magnetytu i związków chromu oraz wodorotlenków. Figurki znajdowano przez 2 lata trwania prac w miejscu o rozmiarze 30 x 50 metrów. Zgodnie z hipotezą pracowników Moskiewskiego Instytutu problemów Medyczno Biologicznych A. Biełowa i W. Wasiliewa człowiek pojawił się na Ziemi około 500 milionów lat temu a także powstał właściwy dla tego okresu świat zwierząt. Na figurkach ptaków zachowana jest proporcja tułowia do skrzydeł i dziobu a także widoczne oczy w formie czarnych inkluzji. To samo w wypadku psów, oczy i uszy są na właściwych miejscach. Niektóre figurki jakby odlane w formach. Pingwiny, niedźwiedzie, foki, psy, koty i ludzie, cała menażeria. Proterozoik sięga jednak do 2.6 miliarda lat wstecz więc mogą być te figurki znacznie starsze niż te 500 czy 600 milionów lat. Wiek nawet z tego górnego Proterozoiku to grubo przed pojawieniem się pierwszych dinozaurów co miało miejsce na początku jury 201 milionów lat temu i czy wobec tego nie jest tak, że to one wyewoluowały z ptaków a nie na odwrót wszak niektóre z nich miały pióra a niektóre potrafiły latać. Rzuca to nowe światło na następny punkt traktujący o tym, że dinozaury i ludzie w pewnym okresie dziejów współistnieli razem o czym świadczy znaleziony w skale ludzki odcisk stopy nadepnięty częściowo przez odcisk łapy dinozaura i tak uwieczniony w skale. Bodajże najgłośniejszy temat z artefaktami to kolekcja kamieni z Ica szeroko rozpopularyzowana w połowie lat 70 XX wieku. Pewien peruwiański lekarz dr. Cabrera otrzymał w roku 1966 na swe 42 urodziny od swego przyjaciela interesujący, zdobiony kamień. Zorientował się, że przedstawia on na grawerowanych rysunkach dawno wymarłe gatunki dinozaurów. Ta informacja wkrótce dotarła do znanych kolekcjonerów pre inkaskich przedmiotów, braci Soldi, którzy pokazali Cabrerze tysiące podobnych zdobionych kamieni znalezionych w pobliskim rejonie Ocucaje. Dodali, że nie udało się im przy nadarzających się okazjach zainteresować archeologów zbadaniem okolicy. Cabrera zakupił od nich coś ponad dwieście kamieni przedstawiających różne zadziwiające sceny a to obserwację gwiazd przez lunety i teleskopy a to znowu ujeżdżanie i oswajanie czy zmyślne zabijanie dinozaurów różnego pokroju czy chociażby skomplikowane machiny w tym i latające na których odbywano podróże, znane i nieznane lądy i skomplikowane operacje medyczne. Jak pamiętam jeszcze z połowy lat 70 ubiegłego wieku na jednym z tych kamieni przedstawiono operację przeszczepu serca do której pobierano przez transfuzję krew od ciężarnej kobiety. W tym czasie Cabrera był już w posiadaniu kolekcji ponad 11000 kamieni z Ica, które odkupywał głównie od jednego, ale też nie tylko tego jednego rolnika, który miał je rzekomo wynajdywać w znanych sobie miejscach. Gdy zbiór kamieni zyskał popularność zrodziło się z powodu jego tematyki tyluż zwolenników co i przeciwników zarzucających, że składa się ta kolekcja z falsyfikatów wytwarzanych przez rolników wietrzących niezły interes zarabiania w ten sposób na naiwnych zbieraczach kolekcjonerach jak i turystach. Mogło i tak być, że później podrabiano część kamieni ale z drugiej strony skąd prosty rolnik miałby na przykład wiedzieć, że do wspomnianego przeszczepu serca świetnie nadaje się krew z transfuzji od ciężarnej kobiety? Nie każdy lekarz specjalista w tej dziedzinie w połowie lat 70 ubiegłego wieku mógł o tym wiedzieć, że każde ciało obce jest przez organizm odrzucane w tym i płód choć tak bliski genetycznie przyszłej matce jest poniekąd w jej organizmie ciałem obcym i organizm ten musi produkować w okresie ciąży specjalne substancje zapobiegające w trakcie jej trwania możliwości odrzucenia płodu jako ciała obcego, przez co krew takiej kobiety zaopatrzona w te substancje świetnie nadaje się do transfuzji zapobiegając odrzuceniu przeszczepianego serca. Po drugie, czy można podrobić ponad 11 tysięcy kamieni tylko z kolekcji Cabrery a Bóg jeden wie ile jeszcze tysięcy znajduje się w zbiorach innych kolekcjonerów i ile tysięcy trafiło do turystów. Poza tym tematyka przedstawiana na kamieniach wymaga rozległej, często specjalistycznej wiedzy z bardzo wielu dziedzin którą trudno przypisywać prostym rolnikom. Istotne jest jeszcze i to, że kolekcja Cabrery zawiera w części eksponaty zgromadzone jeszcze przez jego ojca, arystokratę hiszpańskiego, znajdywane na polach rodzinnej plantacji w późnych latach 30 XX wieku, czyli z okresu gdy nie mogło być mowy o fałszerstwach bo niby komu i czemu miałyby one służyć. O tamtych kamieniach nie było jeszcze głośno i brak było zainteresowanych ich podrabianiem. Swoją drogą ciekawe co przedstawiały kamienie z kolekcji ojca Cabrery, jeśli ona jest zachowana to nie jest skażona zapewne piętnem podróbek, tym samym autentyczna. Metalowe kule z 3 równoległymi rowkami znalezione w miejscowości Ottosdal w Afryce Południowej. Znajdowano je przez dłuższy czas. Znaleziono ich setki. Nie zostały opisane w jakimś naukowym czasopiśmie. Obecnie znajdują się w muzeum w Klerkosdorfie w RPA. Znalezione w warstwie pirofilitu – minerału którego wiek szacuje się na 2.8 miliarda lat co ustalił profesor geologii Bischoff z uniwersytetu w Potchefstroom. Wykonane z limonitu (jedna z rud żelaza). W przypadku tych kul limonit jest niezwykły ponieważ jest wyjątkowo twardy. Nie można ich zarysować nawet stalowym punktakiem. Normalnie limonit jest miękkim minerałem, jednak w tym przypadku wyjątkowo twardym, co wydaje się być bardzo tajemnicze. Odkryto dwa typy kul, jedne składają się ze stałego niebieskawego metalu z białymi plamkami, drugi typ ma wyżłobienia wypełnione białą gąbczastą substancją. Kto i po co je wykonał w tych odległych czasach nie wiadomo. Niektóre z nich przepołowiono i wtedy okazało się, że są pokryte 6 milimetrowym pancerzem. W środku znaleziono gąbczasty materiał, który w zetknięciu z powietrzem zamieniał się w pył. Inne kulki wykonane z niebieskawego metalu w białe cętki były pełne. Przed laty sferoidy z RPA przyciągnęły uwagę Johna Hunda z południowoafrykańskiego Petersburga. W jednej z kopalń znalazł on taką samą kulkę jak w muzeum w Klerkosdorfie. Gdy nieco później siedział w restauracji przy stoliku wyjął ją i położył na nim zauważając, że sferoida jest bardzo stabilna. Hund przesłał kulkę do amerykańskiego Instytutu Badań Kosmosu w Kaliforni. Okazało się wówczas, że kulka jest idealnie wyważona. Wystarczy powiedzieć, że dokładność tego wyważenia sięga 1/ 100000 cala. Pewien uczony z NASA przyznał się do tego, że nie istnieje u nich technologia, która umożliwiła by wykonanie czegoś takiego na Ziemi. Jego zdaniem potrzeba do tego zerowej grawitacji czyli stanu nieważkości który można uzyskać w kosmosie. A ta kulka może istnieć na Ziemi już nawet i 2.8 miliarda lat. To są tylko niektóre z istniejących artefaktów. Innych więcej znajdziemy w książce w polskim przekładzie „Zakazana archeologia” Michaela Cremo i Richarda Thompsona, którzy to autorzy wiele się natrudzili by je zebrać z całego świata i nam przedstawić, za co jestem im bardzo wdzięczny gdyż są jednym z nielicznych źródeł z których możemy czerpać wiedzę z otaczającego nas świata. http://strefatajemnic.onet.pl/extra/zakazana-historia-swiata/dm051

Oficjalny świat nauki woli te fakty przemilczać i z tej strony niewiele można się dowiedzieć. Wolał by, by tych artefaktów nie było, stąd podchodzi do nich jak do jeża z wielką obawą, że jego pseudonaukowcom mogły by odsłonić się klapki na oczach i ujrzeli by wówczas jak się sypie ich poukładany darwinowski świat, przynajmniej w zakresie dotyczącym pochodzenia gatunków. Wolą więc serwować nam jakiegoś małpoluda sprzed nielicznych kilku milionów lat jako naszego bezpośredniego przodka. No cóż jeśli chcą go mieć za swego protoplastę w prostej linii to już ich wola i niech tak już zostanie. Nie przeczę bynajmniej, że takie małpoludy w historii Ziemi istniały gdyż wykopaliska jako takie nie kłamią co wcale nie oznacza iż musimy się od nich wywodzić. Archeolodzy to w ogóle dziwni ludzie, jak się uparli, że piramidy w Egipcie służyły za grobowce to nic nie jest w stanie ich z tego przekonania odwieść choć nigdy, dosłownie nigdy, nie znaleziono w nich żadnego pochówku. Trzeba przyznać, że w świetle przedstawionych artefaktów wyliczony przeze mnie metodami matematycznymi wiek istnienia człowieka około 3 miliardów lat nie jest już tak szokujący a przekaz Biblijny ma swe odzwierciedlenie w prawdzie. Zastanawia mnie tylko w jaki sposób w Biblii określono wiek życia protoplastów. Trzeba do tego znajomości relatywistycznych prędkości wirującego dysku Wszechświata, czyżby mój algorytm określania potencjalnego czasu życia zarówno patriarchów jak i naszego był już wtedy znany?. Pozostaje mi tylko przyznać, że tak było i że to mnie z woli Bożej dana była możliwość w chwili jakiegoś twórczego natchnienia niejako wtórne jego odkrycie. Przedstawione artefakty uczą też nas, że nie jesteśmy pierwszą cywilizacją w swojej historii o takim jak współcześnie poziomie rozwoju technicznego i że w historii mogła ona się zdarzyć nawet wielokrotnie i to na znacznie wyższym poziomie od obecnego. Jednak z przyczyn: po pierwsze naturalnych jak różne katastrofy o zasięgu globalnym powodujące, jak się postuluje, być może masowe wymieranie gatunków i doprowadzające do upadku tych cywilizacji z których jednak człowiek dzięki własnej kreatywności zawdzięczanej Bożemu komputerowi jaki posiadamy, rozwiniętemu mózgowi, wychodził obronną ręką. Po drugie mamy jako ludzkość jakoś coś w sobie destrukcyjnego, co nam nie pozwala na nieprzerwany rozwój. To szereg negatywnych cech z którymi sobie nie radzimy a z których na czoło wysuwa się zamiłowanie do pobrzękiwania szabelką i chęci odegrania się za wszelką cenę na przeciwniku, który nie chce przyjąć naszego, jedynie słusznego punktu widzenia i ta zawiść powodująca, że naszym pobożnym życzeniem jest by sąsiadowi nie powadziło się lepiej niż nam, jeżeli nam jest już źle to by naszemu sąsiadowi było jeszcze gorzej. Poza tym zachłanność, szczególnie oligarchów. Jak czytam, że np.: w Stanach Zjednoczonych jeszcze kilkadziesiąt lat temu niewielki ich procent w społeczeństwie bo sięgający bodajże coś ponad 1 procent trzymał w swych rękach około 20 procent majątku narodowego, to obecnie po kilkudziesięciu latach, ten sam odsetek dzierży już w swych rękach około dwóch trzecich tego majątku a cała reszta tego wydawało by się demokratycznego społeczeństwa zadowala się około jedną trzecią. W naturze jest jednak tak, że jeżeli coś wzrasta to nie ma innej możliwości jak kosztem czegoś innego. Kiedy więc wy oligarchowie będziecie mieli dość i przestaniecie jawnie okradać społeczeństwo, do grobu tego nie zabierzecie a na życie wieczne nie macie co liczyć, wyliczyłem i dla was potencjalną średnią statystyczną 88 lat i nic więcej. Jeśli chodzi o zamiłowanie do pobrzękiwania szabelkami to nigdy w historii tej znanej i nieznanej nic z tego dobrego nigdy nie wynikło dla każdej ze stron. Ze znanej historii Aleksander Wielki, nad którego wielkością często piejemy z zachwytu, był zwykłym wagabundą, który złupił wszystkie ościenne kraje, mordował, palił i grabił aż oparł się o Indie i gdyby nie bunt własnych generałów to w swej zapalczywości oparł by się zapewne o biegun. Zginął zaś całkiem marnie najprawdopodobniej otruty, tyle mu z tej chwały zostało i na ogół podobnie kończyli wszyscy „wielcy” wodzowie ze znanej historii tak bardzo „zatroskani” o dobro swego narodu który ich wyniósł na piedestał. Ludzie, opamiętajcie się. Czy nic nie jest w stanie was nauczyć, ledwie wygrzebaliśmy się z okresu neolitu a znowu stoimy na krawędzi zagłady nuklearnej, jak do niej dojdzie to gdzie się ludzkość znowu w swym rozwoju znajdzie? A to już było przerabiane w zapomnianej i dziś już nikomu nieznanej historii ludzkości, wystarczy zajrzeć do mądrych ksiąg Hinduskich w których pamięć została zachowana. Jak ich lud nazywał -Bogowie- toczyli między sobą boje z użyciem broni o tak zaawansowanym poziomie technicznym, że współczesnym wojskowym się nawet o tym nie śni. I gdzie są ci bogowie teraz? Ano wymordowali się nawzajem mordując i dziesiątkując przy okazji swój lud i pozostawiając do dziś skażoną radiacją ziemię. Dla tego ludu byli Bogami bo umieli latać na swych napowietrznych statkach co się ówczesnemu oraczowi ziemi nie mieściło w głowie, więc musieli być Bogami.

Fragment książki: Największa tajemnica

Książka

Fragment książki:

Należy chyba przypuszczać, że Bóg dobrze wiedział iż do synchronizacji czasów dojdzie na morzu i dlatego chyba polecił wybudowanie Noemu właśnie łodzi jako środka ratunkowego. Poza tym morze ze względu na brak przeszkód terenowych najbardziej nadawało się do precyzyjnej obserwacji wschodów Słońca we wskazanej lokalizacji i właściwego zsynchronizowania czasów. Jeżeli w podanym linku klikniemy 5 razy, zmniejszając obraz, to daje się zaobserwować bardzo sugestywny wizerunek przedniej części tułowia byka z rogami tworzonymi przez Zatoką Perską i Morze Czerwone, z okiem utworzonym przez wyspę Socotra w pobliżu której jest to miejsce synchronizacji oraz wyspą Madagaskar uwydatniającą zarys pyska tego byka. Może to stąd pojawia się w mitologii Egiptu święty Byk Apis? Kto wie? Czy mogli ówcześni mieszkańcy Ziemi zaobserwować ten sugestywny wizerunek byka postrzegany tylko ze znacznych wysokości? Chyba tak, jak znali glob i mieli siatkę ze współrzędnymi geograficznymi to musieli znać rozmieszczenie mórz i lądów na tym globie, także w dowolnej skali. Wiele wskazuje, że mogli i posiadali środki techniczne do odbywania lotów w przestworzach. Świadczy o tym chociażby odnaleziony w Egipcie model miniaturowego samolotu. Sceptycy twierdzą, że to model ptaka ale jaki ptak ma ogon w postaci pionowego statecznika jak we współczesnych samolotach, z brakującymi wprawdzie statecznikami poziomymi ogona ale z wyraźną blizną na ogonie wskazującą, że kiedyś w tym modelu stateczniki poziome na ogonie również były. W tym wypadku sceptyków urządzał by chyba tylko model z tablicą rozdzielczą wyposażoną w różne wskaźniki parametrów lotu i koniecznie zatankowany do pełna. Po drugie, jak bez znajomości siatki geograficznej i rozmieszczenia lądów na globie mogli by oni z zegarmistrzowską precyzją wyznaczyć miejsce na budowę Wielkiej Piramidy odległej, jak to przedstawiłem o dokładne 1666268.94 m od południka zerowego w Mezopotamii, tak by to było w strefie czasowej przesuniętej dokładnie o 1 godzinę odpowiadającą 15°.

Założycielami cywilizacji Sumeru byli Anunnaki, ci co przybyli z nieba. Przedstawiano te postacie jako rosłe osobniki nieraz ze skrzydłami a nieraz bez skrzydeł. Trzeba chyba przyjąć, że skrzydła są atrybutem umiejętności latania i nie są czymś co wyrasta z barku tylko mówią o tym, że ich posiadacz to po prostu osoba umiejąca latać niekoniecznie na tych skrzydłach ale na jakimś statku napowietrznym. W starych hinduskich księgach pisze się wprost o różnych pojazdach latających i to nieraz tak potężnych, że przypominają sobą całe miasta latające. Czy to tylko bajki? Wydaje się, że te opowieści są wielce prawdopodobne. Przydało by się trochę mniej zarozumiałości z naszych osiągnięć technicznych a więcej pokory i doceniania osiągnięć przodków bo nie wiadomo czy przed naszą cywilizacją nie były już inne wcześniejsze o podobnym a może i wyższym stopniu rozwoju. Kultura sumeryjska w swych zapisach bardzo przeplata się z zapisem biblijnym. W niej mamy epos o Gilgameszu i globalnym potopie z ratowanymi zwierzętami i arką, ogród rajski z drzewem zakazanym i wiele innych, przypominających Biblijne, przekazów tak, że nie wiadomo czy Biblia była kształtowana w oparciu o te przekazy czy na odwrót. Nawet nasz protoplasta Abraham wywodził się z Ur zwanych w Biblii chaldejskimi skąd Bóg mu nakazał by je porzucił i udał się zza rzeki (Eufratu) do ziemi Kanaan. Jednakże z moich dociekań wynikało by, że albo oba źródła są niezależne choć w jakiś sposób ze sobą powiązane albo Biblia jest tym źródłem pierwotnym na podstawie którego formowali Sumerowie swe zapisy, adaptując niejako jej treści do swoich potrzeb. To właśnie na podstawie przekazu biblijnego i kalendarza przesileń odkryłem, że południkiem zerowym był ten przechodzący przez ziggurat Ur a na jego podstawie i w jego strefie czasowej wzniesiono Wielką Piramidę w Gizie tak by była odległa dokładnie o tyle by Słońce w pozornej wędrówce po niebie było opóźnione względem południka zerowego dokładnie o 1 godzinę odpowiadającą 15° na globie. Na odbycie tak niebywałej podróży astronautycznej Noego wskazuje sugestywny zapis Biblijny, cytuję za Księgą Rodzaju: „Wody wezbrały i pochwyciły arkę, która uniosła się wysoko ponad ziemię”. Arka mogła się unieść na wodzie czy na fali, ale nie wysoko ponad Ziemią. Wprawdzie dalej jest zapis: „arka zaś pływała po ich (wodnej) powierzchni”, to może to świadczyć, że Boski statek matka zassał do swego wnętrza arkę wraz z pewną ilością wody na której ta arka pływała wewnątrz matki. Bóg dobrze wiedział, że nim podróż dobiegnie końca na Ziemi upłynie nieco ponad 331372349 lat i zajdzie potrzeba synchronizacji czasów. Dalszą kontynuację rewelacji związanych z obiema piramidami znajdziemy w rozdziale „Klimat a nasze miejsce w Galaktyce” , w dalszej części tekstu.

Fragment książki: Największa tajemnica

Książka

Fragment książki:

Tak się składa, że zostałem wychowany w rodzinie katolickiej więc przekaz Biblijny z grubsza rzecz ujmując jest mi znany. Nie dawały mi w nim spokoju wersety zawarte w Księdze Rodzaju, odnoszące się do zawartego w niej czasu życia protoplastów, sięgające nawet ponad 950 lat, jak to miało miejsce przed potopem. Choć wydaje się to tak nieprawdopodobne, myślałem sobie, że przekaz Biblijny jako Święta Księga nie mógłby bezpodstawnie zawierać takich niedorzeczności a więc coś w tym musi być. Postanowiłem temu przyjrzeć się dokładniej. Moją uwagę zwrócił przede wszystkim fakt, że między czasem życia protoplastów przed potopem a po potopie jest istotna różnica licząca około 500 lat. Z uwagi na to, że autorowi czy autorom tego Biblijnego przekazu, z kimkolwiek mamy do czynienia, najmniej zależało by na tym, żeby już na samym starcie być zdyskredytowanym z powodu podawania tak niewiarygodnych informacji trzeba by założyć, że one muszą być jednak prawdziwe i są wynikiem nie czego innego jak dylatacji czasu będącego następstwem prędkości poruszania się w przestrzeni, żyjących w owych czasach ludzi i ich środowiska. W tym miejscu musimy uciec się do kosmologii i przedstawienia Wszechświata jako sztywnego, płaskiego wirującego dysku, analogicznego do wirującej gramofonowej płyty winylowej również z dziurką w środku, jaką pamiętają starsze pokolenia. Dysk taki utkany jest z galaktyk i osadzony w układzie współrzędnych prostokątnych, przestrzennych kartezjańskich. Oprócz tego, że posiada prędkość wirową wokół osi „z”, wykonuje jeszcze w przestrzeni trójwymiarowej ewolucję przekręcając się w tej przestrzeni względem układu sztywnych współrzędnych w kierunku półosi „z” mając za oś obrotu wykonywanej ewolucji oś „y”. Ewolucja przekręcania się dysku wokół osi „y” przebiega ze stałą prędkością, po najdłuższym promieniu biegnącym ku krawędzi dysku a prostopadłym do osi y, równą: c=299792458 [m/s], natomiast jego obwodowa prędkość wirowa zależy od czasu którego dotyczy pozostając w związku z kątem α o który odwirował dysk w swym ruchu wirowym, kącie odmierzanym od chwili wykreowania przez Boga rajskiej pary Adama i Ewy co miało miejsce w 0 stopni tak, że obwodowa prędkość wirowa dysku: v=cos⁡(α)*c=v/c*c . Dla posługujących się programami matematycznymi gdzie kąt wyrażany jest w mierze łukowej będzie to: v=cos⁡(π/180*α)*c=v/c*c.

Fragment książki: Największa tajemnica

Książka

Fragment książki:

Otrzymane prawidłowości dowodzą tylko jednego, że wszystkie użyte jednostki fizyczne i astronomiczno-kosmologiczne są prawdziwe. Uzyskane 90° to łączny kąt, przez który Bóg urządzał Świat liczony od początku Wielkiego Wybuchu w 270° do 0°, kiedy to stwarzanie Świata zostało ukończone a jego zwieńczeniem kończącym dzieło było stworzenie rajskiej pary pierwszych ludzi w kącie tuż po minięciu 0° czyli kącie ∝_φ∞f. Skąd przy tym u teologów ale i fizyków przeświadczenie, że Bóg jak w pierwszym przypadku, stworzył Świat z niczego. W Biblii widnieje, że Bóg stworzył niebo i ziemię, ale nic nie ma, że to stworzył z niczego. Zaś jeśli chodzi o przypadek drugi, fizyków, to gdzie zasada zachowania energii, której przecież hołdują? Tymczasem patrz na model Wszechświata przed inicjacją Bing Bang, gdzie jest on wieczny i powstawał z czegoś konkretnego w swoim cyklu. Znamienna jest tu cyfra 6 występująca w mianowniku. Przez 6 dni, zgodnie z przekazem biblijnym, Bóg urządzał Wszechświat, 6 dni to 6 dziś już prawie zapomnianych mendli liczonych po 15 sztuk, czyli 6*15°=90°. W 6 dniu stworzył Adama i Ewę a 7 dnia po skończonym dziele odpoczął, błogosławiąc ten 7 dzień ustanowił go dniem Świętym, wolnym od pracy i nakazał jego świętowanie. Ale ten uświęcony 7 dzień to sobota a nie niedziela, która jest dniem pierwszym. Niedzielę, jako święto państwowe, wprowadził Konstantyn Wielki w roku 321 (kodeks Justinianus, III, 12) poświęcone Mitrze, Saturnowi i kultowi Słońca, więc chyba Apollowi. Ten sam Konstantyn który w roku 312 pod mostem Mulwińskim, nieopodal Rzymu, odniósł zwycięstwo nad Maksencjuszem, w czym miała mu pomóc rzekoma wizja senna którą, jak twierdził, miał mieć tuż przed bitwą, ukazująca znak krzyża pod którym miałby zwyciężyć. Rzeczywiście zwyciężył i rok później wydał edykt zezwalający chrześcijanom na prowadzenie praktyk religijnych, znosząc tym samym ich prześladowania. O jego rzekomej wizji dowiadujemy się po raz pierwszy po trzynastu latach od tej zaszłości, kiedy to na uczcie zorganizowanej dla biskupów chrześcijańskich o tej wizji ich poinformował. Jakoś jego osobisty biograf, Euzebiusz, nigdy wcześniej o tej wizji nie wspominał a jako osobisty biograf musiał by o czymś takim wiedzieć gdyż wątpliwe by szukający popularności wśród chrześcijan Konstantyn, wizję tą przez 13 lat ukrywał. Ponadto na łuku tryumfalnym wzniesionym na cześć zwycięstwa nad Maksencjuszem nie ma ani śladu żadnych symboli chrześcijańskich w tym i krzyża, za to roi się tam od symboli uznawanych przez Kościół za pogańskie. Idee chrześcijańskie przenikały też do armii rzymskiej i były odprawiane potajemnie przez niektórych szarych żołnierzy szczególnie w armii Maksencjusza, bazującej na zachodzie imperium. Kasta oficerska wyznawała Mitraizm, od Mitry, więc rytuały chrześcijańskie ze względu na prześladowanie tej religii odbywały się wśród części zwykłych żołnierzy wyznających ten kult, potajemnie. Konstantyn, jako sprytny polityk, postanowił to wykorzystać i zniósł prześladowania zjednując tym samym żołnierzy zwyciężonej armii Maksencjusza. Imperium rzymskie chyliło się ku upadkowi. Wszystkie ościenne kraje zostały już podbite i ograbione nie było więc już skąd czerpać zysków na pokrycie kosztów wystawnego życia elit tego imperium. Trzeba się było brać za łupienie własnych obywateli tego cesarstwa, by zapewnić sobie to wystawne życie, a to nie było takie proste, gdyż można było poprzez to łupienie rozsadzić imperium od wewnątrz z powodu narastającego niezadowolenia i sprzeciwu. Konstantyn jako nietuzinkowy gracz polityczny (wyrugował wszystkich swoich konkurentów mordując ich jak nie osobiście to przy pomocy armii, by w końcu zostać samodzielnym cesarzem po rozbiciu dzielnicowym), potrzebował lepiszcza, które by to imperium utrzymało w całości. Widać uznał, że tym lepiszczem najlepsza będzie wyznawana jednolita religia. Padło na chrześcijaństwo jako religię wysuwającą się w popularności z pośród wielu innych na czoło. Było również najodpowiedniejsze ze względu na zawarty w tej religii sposób życia w ubóstwie, co było bardzo Konstantemu na rękę bo zażegnywało niezadowolenie wywoływane grabieniem szarej rzeszy społeczeństwa. Zebrał więc różnych biskupów chrześcijańskich, toczących między sobą niekończące się dyskusje i spory czy Jezus był człowiekiem czy Bogiem i podyktował im co ma wchodzić w skład ujednoliconego dogmatu tej religii, zażegnując spory. To co było mu nie na rękę z pośród wielu ewangelii, zakazał i usunął, w tym nieuznające hierarchii kościelnej (nie będzie przecież sam się tłumaczył społeczeństwu z jego ograbiania, niech to robią poszczególne szczeble hierarchii kościelnej), chociażby gnostyczne ewangelie, choćby według Tomasza, w której brak jest wzmianek o jakichkolwiek cudach rzekomo dokonywanych przez Jezusa, obwołał się głową tak ukształtowanego jednolitego kościoła i wprowadził w cesarstwie taką ukształtowaną pod własne potrzeby religię jako religię państwową. Trzeba przyznać, że w tym wyczuciu politycznym trafił w dziesiątkę, gdyż to był okres prosperity imperium za jego rządów. Sam wierzył w Apolla, boga słońca. W założonej nowej stolicy, Konstantynopolu na centralnym placu kazał wznieść pomnik Apolla ale z twarzą Konstantyna, czym wywołał oburzenie odwiedzających to miasto biskupów. Prawdę mówiąc kochał tylko siebie i wynosił się ponad wszystkich, dowodem czego ten pomnik. Zmarł w 337 roku a ochrzcił się dopiero na łożu śmierci. Niedzielę jako święto kościelne, za przykładem państwowego święta w cesarstwie, ustanowili biskupi podczas synodu w Laodycei-edykt mediolański 3/3-w 364 roku, zakazując świętowania soboty. Miało to miejsce 27 lat po śmierci Konstantyna. Pretekstem było upamiętnienie zmartwychwstania Jezusa, które miało miejsce w niedzielę, a w rzeczywistości chodziło zapewne o odcięcie od żydowskich korzeni, religii chrześcijańskiej. Żydowskiej, konkurencyjnej do religii chrześcijańskiej. Ta niechęć w późniejszych czasach przerodziła się w tak dalece posunięty antysemityzm, że powstała święta inkwizycja, której celem było zwalczanie między innymi żydostwa. Dość powiedzieć, że Krzysztof Kolumb ledwo jej uszedł z życiem za to tylko, że przyrównał tajemnicze światła które ukazały się nad wodą podczas rejsu do odkrywanej Ameryki, do menory-żydowskiego świecznika siedmioramiennego, o którym to porównaniu doniósł inkwizycji jeden z marynarzy. Za doraźne korzyści polityczne, czyli przysłowiową miskę soczewicy, hierarchowie kościoła podczas tego synodu sprzeniewierzyli się Bogu ogłaszając i wymagając, by świętem kościelnym była nie błogosławiona przez Boga jako 7 dzień sobota tylko pierwszy dzień tygodnia, niedziela, którą przemianowali na 7 dzień tygodnia. Sprzeniewierzyli się sami i skazali na permanentne sprzeniewierzanie się woli Bożej wszystkie następne pokolenia żyjące w nieświadomości i poświęcające się pracy w sobotę, tym uświęconym na koniec twórczego dzieła Bożego dniu, wprowadzeni w błąd, że 7 dniem jest Niedziela. Pozostaje mieć nadzieję, że tym pokoleniom, żyjącym nie tyle w nieświadomości co wprowadzonym świadomie w błąd, Bóg wybaczy. By utrzymać przewagę nad konkurencyjną semicką religią hierarchowie kościoła katolickiego wprowadzili spowiedź jako obowiązek religijny umożliwiający im inwigilację wiernych tak by wszystko o nich wiedzieli, w czym w skuteczności ich pomysłu nie może dorównać nawet agencja CIA czy inne agencje bezpieczeństwa państwa inwigilujące nas w imię „naszego dobra”. Jeszcze w VI i VII wieku spowiedź była jako coś sporadycznego, dopiero w 1215 roku na soborze laterańskim Innocenty III ustanowił ją jako obowiązek, który trzeba spełniać przed kapłanem. Nagrodą za wyjawienie w spowiedzi najskrytszych niegodziwych czynów jest rozgrzeszenie i wyczyszczenie konta tak, że już lżejsi na duchu i z czystym kontem można od nowa popełniać wszelkie świństwa i niegodziwości, aż do następnego rozgrzeszenia i wyczyszczenia konta z tych czynów. Bardzo to odpowiadało i odpowiada wiernym możnym tego świata więc za tę możliwość sowicie odpłacali się instytucji kościoła. Czyż nie jest to hipokryzja? Wymyślili też instytucję szatana jako uosobienie wszelkiego zła tego świata, a którego wierni mają się bać pod groźbą wiecznego potępienia. Strach przed szatanem ma trzymać wiernych w ryzach, tak by ich woli byli posłuszni i im bardziej są grzeszni tym, z obawy przed wiecznym potępieniem, chętniej i sowiciej opłacali na tacę swoje odkupienie. Tymczasem ten abstrakcyjny byt jakim jest szatan to zło, które tkwi w niektórych z nas samych i nie ma tu co tego zła zwalać na barki szatana, który ma niby nas zwodzić, tylko te popełniane niegodziwości obciążają na trwale nasze sumienie i z nich wcześniej czy później przyjdzie się rozliczyć przed Bogiem. Nie pomogą tu żadne rozgrzeszenia i opłacanie się hierarchom kościelnym od którego to oni opływają tylko w doczesne dobra i żyją jak pączki w maśle. Ich życie w ubóstwie nie dotyczy, dotyczy tylko maluczkich. Powprowadzali opłaty za wszelkie posługi kapłańskie od chrztu poprzez bierzmowanie, śluby, aż do zgonu, nieraz mówią cynicznie, że za to jest „co łaska ale inni dają tyle”, na ogół jednak na wszystko jest cennik. Hołdują zasadzie zgodnej z porzekadłem „łup bliźniego swego aż koszula spadnie z niego a jak spadnie z niego, bierz się za drugiego”. Jakoś oddalili się od tego Boga i bardziej kochają mamonę niż jego samego. Nie chciał bym generalizować i niesprawiedliwie oceniać i urazić wszystkich prawych duchownych, ale niestety taka jest większość kleru zhierarchizowanego kościoła katolickiego.

Fragment książki: Największa tajemnica

Książka

Fragment książki:

Lokalizacja miejsca na Ziemi, gdzie następują wschody Słońca w dniach 8 VII i 17 II według kalendarza gregoriańskiego a 17 VII i 27 II według kalendarza przesileń, o wspomnianych wyżej godzinach 5:07 i 5:50, czyli lądowania arki na górze Ararat i końca potopu, prowadzące do synchronizacji czasów nie jest prosta z uwagi na to, że nie wiadomo od jakiego punktu na Ziemi należy wyznaczać początek odmierzania czasu, czyli gdzie ustanowić początek strefy czasowej. W przeszłości mierzono różnie wyznaczając południk zerowy to w Paryżu, to w Nowym Jorku a ostatnio, w 1911 roku uzgodniono, że to będzie w Greenwich, dzielnicy Londynu. Ustalono, że tam będzie strefa GMT 0, z południkiem zerowym przechodzącym przez środek teleskopu obserwatorium astronomicznego. Ja jednak poszukiwałem dawnych, historycznych i trwałych miejsc gdzie ten zerowy południk mógłby przebiegać. Z pośród różnych lokalizacji branych pod rozwagę, jedyną słuszną wydaje się być ziggurat Ur, dawnego Sumeru a dziś mieszczący się w Iraku. Wskazuje go następujący link:

http://calendar.zoznam.sk/sunset-pl.php?hy=2010&latitude=30.96274075&longitude=46.10315033&city=&zenith=90.833333333333&timezone=16a3.5&submittype=user&firsttime=no

Jeżeli nie ukazała się mapa zmienić rok na 2011, powiększać zdjęcie satelitarne. Ta lokalizacja południka zerowego wydaje się być jedyną słuszną z uwagi na to, że tylko dla niej tranzyt Słońca a więc jego górowanie w biblijnym i kalendarza przesileń dniu lądowania Arki na górze Ararat czyli punkcie Lagrange’a, przypadająca w dniu 17 siódmego miesiąca wg kalendarza przesileń a 8 VII wg kalendarza gregoriańskiego, przypada dokładnie o godzinie 12:00 i choć utrzymuje się przez 6 dni to ta data jest względem tego górowania Słońca umieszczona możliwie symetrycznie. Jest to więc dla tej lokalizacji południka zerowego zarazem czas lokalny jak i strefowy. Przekona nas o tym program z linku:

http://cybermoon.pl/wiedza/algorithms/wschody_slonca.html

Na jego końcu znajdują się Programy Astronomiczne-Cybermoon, z których można ściągnąć za darmo program: Sun Rise v 1.0 po którego uruchomieniu wpisujemy strefę czasową GMT:3 oraz przeliczoną lokalizację współrzędnych geograficznych na stopnie; minuty i sekundy kątowe z poprzedniego linku calendar.zoznam.sk, stanowiące: E 46 stopni 6’ i 11” oraz N 30 stopni 57’ i 46” z wpisaną miejscowością Irak. Wstawiamy miesiąc 7 i czas zimowy jako, że czas astronomiczny nie uznaje podziału na czas zimowy i letni i jest to czas zimowy. Dla miesiąca 7 pod datą 8 widzimy dla roku 2010 w miarę możliwości symetryczny tranzyt o godz. 12:00. Nie zapominajmy, że właśnie od Sumerów posługujących się sześć dziesiętnym pozycyjnym systemem liczbowym mamy odziedziczoną minutę składającą się z 60 sekund a godzinę z 60 minut, to samo dotyczy podziału stopnia kątowego. Na terenach Sumerów, późniejszej Mezopotamii, wzniesionych jest wiele zigguratów ale tylko ten w Ur jest najlepiej zachowany co nie powinno dziwić i dodatkowo świadczy o jego znaczeniu gdyż jako południk zerowy był oczkiem w głowie przez co musiał być stale poddawany renowacji, powodującej, że w dobrym stanie dotrwał do naszych czasów. Sumerowie musieli dokładnie znać ziemski glob i mieli na nim naniesioną siatkę geograficzną z podziałem na południki i równoleżniki. W oparciu o tą siatkę wzniesiona została ze swą lokalizacją na zachodzie Wielka Piramida w Gizie w Egipcie, z którym to państwem faraonów Sumerowie musieli się kontaktować. Musieli wiedzieć, że Ziemia jest nie kulą tylko elipsoidą i znali cosinus kąta tej elipsoidy dla szerokości geograficznej zigguratu Ur, który wynosi 0.99789. W oparciu o znajomość tego cosinusa zlokalizowana została budowa Wielkiej Piramidy w Gizie...

Fragment książki: Największa tajemnica

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj