Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment książki:

Kiedy zobaczyłam, że włożył jej rękę do majtek i zaczął je ściągać, nie wytrzymałam i zerwałam się z hokera. Po drodze podniosłam z podłogi sukienkę i wybiegłam z budynku. Stanęłam koło samochodu Kruszyny i w panice zaczęłam ubierać się, zastanawiając równocześnie, co zrobić dalej. Wkurwiona do granic możliwości, klnąc pod nosem i przełykając łzy wściekłości, stwierdziłam, że muszę poczekać, aż on ją zerżnie! Kurwa! Jak mogłam być taką idiotką i dać się tak wkręcić! Mamrocząc pod nosem, jaka to ze mnie kretynka, której zachciało się pieprzyć z gówniarzami, nie zauważyłam, kiedy wyrósł koło mnie pan Przystojniak z pytaniem: – Potrzebujesz pomocy? – Niby kurwa jakiej!? – warknęłam wściekle, przełykając łzy. Musiałam wyglądać żałośnie. – Na przykład takiej! – wziął moją rękę i położył na swoim kroczu.


Wyciągnęłam swoje pudełka z bielizną i zaczęłam gorączkowo szukać czegoś wyuzdanego. Do umówionej godziny nie zostało wiele czasu, więc musiałam zacząć się przygotowywać. Wyciągnęłam czarne majtki ze srebrnymi łańcuchami, które opinają pośladki tak, że sama jestem podkręcona, kiedy je zakładam. Do tego czarny stanik z harnessem i pończochy z paskami i ćwiekami. Jeszcze tylko uprząż na szyi dać, żebym wyglądała jak z pornosa BDSM. A może by tak nie zakładać sukienki? Wpadłam na szatański plan, aby na bieliznę założyć tylko skórzany płaszcz i do tego moje czarne, niebotycznie wysokie szpilki. Ciekawe, gdzie mnie zabierze…


Kruszyna zasłonił mi usta, wiedząc, że nie da się mnie pieprzyć po cichu i tym sposobem tłumiąc moje jęki, posuwał mnie coraz szybciej. Miejsce, w którym byliśmy, obecność wiernych, widmo legendarnego grzechu śmiertelnego i wiecznego potępienia były tak ekscytujące, że nasza jazda nie trwała zbyt długo. Obolała i rozgrzana cipka po wczorajszym wieczorze i dzisiejszej ostrej jeździe po kilku chwilach zaczęła pulsować, zwiastując nadchodzący długi orgazm.

Moje granice, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Jechałam na końcu kolumny, mając nadzieję, że nie będą się wlekli jak zwykle. Strasznie potrzebuję adrenaliny i uzupełniam ją sobie szybką jazdą, nie tylko samochodem. Kruszyna obstawiał kolumnę motocyklową, więc był poza zasięgiem, mało dla mnie widoczny. Nuda, wlekliśmy się jak zwykle, w drodze do jakiegoś klasztoru. W dodatku natknęliśmy się na korek na dojeździe. Nie zauważyłam, że stanął motocyklem za mną, gdy nagle poczułam, że uruchomił to cholerne jajeczko. I jeszcze ta pozycja na motocyklu, jakbym siedziała na nim okrakiem. Rozmarzyłam się. Od razu przypomniał mi się poprzedni wieczór. Oblał mnie pot na myśl, że możemy tu stać bez końca. Ja pierdolę, jeśli nie ruszymy, dojdę na środku drogi! Niewiele mi brakowało, ale na szczęście kolumna ruszyła, a Kruszyna musiał zebrać się szybciej, gubiąc ten cholerny zasięg.


Uświadomiłam sobie, że to niesamowicie podniecające miejsce. Od zawsze wiadomo, że najbardziej kręci to, co zakazane. Klasztor jest zdecydowanie miejscem wartym grzechu. „A może by tak?” – pomyślałam i uśmiechnęłam się lubieżnie. W sekundę podjęłam decyzję, pociągnęłam go za rękę i weszliśmy w jakieś klasztorne korytarze. Zaczęliśmy się całować, a ja byłam coraz bardziej gotowa na to, żeby zrobić to w „domu bożym”. Idąc coraz dalej w jakieś piwniczne przejścia, dopadaliśmy do siebie, ogromnie już napaleni.


Oparł mnie o drzewo i zaczął namiętnie całować. Robi to perfekcyjnie. Delikatnie i stanowczo. Ma fajne, mięsiste usta, które doprowadzają mnie do zapomnienia. Całuje chyba najlepiej ze wszystkich moich facetów, a jest to dla mnie bardzo ważne. Nieudolny pocałunek nachalnego kolesia potrafi skreślić go na wstępie. Nie wiem, kto uczy ich tej ważnej sztuki i skąd u nich przekonanie, że gmeranie językiem w ustach i wsadzanie go do gardła ma być dla kobiety podniecające. Kruszyna robi to metodycznie i z uważnością, powodując, że nasze pocałunki nie mają końca. Gdybym tak bardzo nie lubiła się pieprzyć, mogłabym się tylko z nim całować.


Zdumiona spojrzałam na jego zadowolenie wymalowane na twarzy i kątem oka zauważyłam jakiś ruch na tarasie. Ogromne okno było całkowicie przeszklone i odsłonięte, na co zupełnie wcześniej nie zwróciliśmy uwagi. W szale podniecenia żadne z nas nie pomyślało, że pieprzymy się przy zapalonym świetle. Nigdy wcześniej nie mieliśmy zwyczaju go wyłączać. Lubię obserwować w trakcie seksu, jak reaguje i jak na mnie patrzy. Lubię swoje ciało i nie mam problemu z nagością. Najchętniej pierzyłabym się przed wielki lustrem, aby móc obserwować nas w trakcie. Im bardziej bylibyśmy wyuzdani, tym lepsze widowisko mogłam sobie zafundować.

Moje granice, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Wyszłam do łazienki tylko na minutę, żeby sprawdzić makijaż. Kiedy wróciłam, zobaczyłam, że zasnął. A ja? Kochanek roku, ja pierdolę! Wkurzona, ubrałam się i wyszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, z zamiarem położenia się spać, ale byłam tak rozbudzona, że zmieniłam zdanie. Była ciepła noc, więc postanowiłam wyjść jeszcze na powietrze. Szybko narzuciłam luźną, czerwoną sukienkę, dając sobie spokój z zakładaniem bielizny. Okazało się, że na imprezie zostało jeszcze kilku niedopitych, a wśród nich Młody. Usiadłam z nimi, z kieliszkiem wina, ale Młody wyciągnął mnie do tańca. – Pamiętasz, jak ci pisałem, że będziesz moja? Chociaż w tańcu…


Czy to, że jestem singielką, oznacza, że moja desperacja jest na tyle ogromna, że rzucę się na ich zapuszczonych mężów? Nie znoszę bylejakości w życiu i jeśli mam iść się pieprzyć z byle kim, to wolę wcale tego nie robić. Zresztą po ostatniej aferze w klubie ogłosiłam dość ostentacyjnie, że to ja wybieram, kto mnie klepie po tyłku. Wątpię jednak, czy to dotarło do wszystkich. Dość rozterek, czas się zbierać. Dziś mój ukochany Bornholm. Byłam tam parę lat temu, jeszcze z kadrą z gimnazjum. Bardzo przyjemnie ten wyjazd wspominam. Przepiękna wyspa, w której się zakochałam. A że przy okazji w fajnym towarzystwie, oczywiście męskiego składu „katedry Wuefu”, to już inna historia. Pamiętam przydługi rejs, podczas którego z nudów graliśmy w „butelkę”. Oczywiście pytania były tendencyjne i odnosiły się głównie do seksu. Koledzy nie byli zbyt delikatni i dopytywali o dość intymne szczegóły mojego życia, takie jak „Ile razy Olga pieprzyłaś się w ciągu jednej nocy?”. Ciekawe, czy ten rejs będzie równie „nudny”.

Moje granice, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Opamiętałam się w okolicach czterdziestki. Nie widząc swojej przyszłości, z myślami samobójczymi, otrząsnęłam się i ze stwierdzeniem: „kiedy, jak nie teraz!”, wzięłam się za bary z życiem. Zajęło mi to sporo czasu, ale uwalniając się od alkoholika, byłam pełna wiary, że wszystko jeszcze przede mną. Wróciłam do obiegu, wpadając po uszy w kolejny związek z dysfunkcyjnym facetem, który miał jedną zaletę – był świetnym kochankiem. Przypomniałam sobie wszystko to, co starałam się zapomnieć w swoim dorosłym życiu. Pokochałam z powrotem seks, a przede wszystkim pokochałam kobietę, którą ponownie się stałam. Dzięki Kaszubowi zaczęłam lubić swoje ciało i to, jak na to ciało reagują mężczyźni. Przypomniałam sobie, co to flirt, uwodzenie, kokieteria, a przede wszystkim – jak bardzo można zatracić się i krzyczeć z rozkoszy w ramionach faceta.


Moje fantazje ograniczone były tylko moralnymi barierami, które wciąż miałam w głowie, a które postanowiłam zacząć łamać. Jedną z nich było marzenie o młodszym kochanku. Wtedy nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, jak bardzo wpłynie na moje życie, kiedy się pojawi. Jego pewność siebie, bezczelność i charyzma pomogły zapoczątkować w moim życiu zmiany, o których w najbardziej odważnych wizjach nigdy bym wówczas nie pomyślała. Zaufanie, które u mnie zbudował, pozwoliło mi na coraz śmielsze przełamywanie moich granic…

Moje granice, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Wkurzył mnie swoimi wcześniejszymi wizjami rozwoju naszej „relacji”, z których tak naprawdę nic nie wyszło, poza moimi fantazjami związanymi z nimi. Był moment, że domagałam się coraz więcej i byłam gotowa na przekroczenie wszystkich granic, które do tej pory sobie stawiałam. Kiedy doszłam do wniosku, że „kiedy, jak nie teraz”, on zniknął, a ja zupełnie sobie odpuściłam. Pizdopadzica… Tak się chyba nazywa mój aktualny stan. – Hej, jesteś tam? – z rozmyślań wyrywał mnie głos Kruszyny. – Masz wyglądać jak milion dolarów, za godzinę jestem po ciebie – oświadczył i rozłączył się. Nie zdążyłam zebrać myśli, kiedy wyświetliła mi się wiadomość od niego: „W trakcie wyboru bielizny, zastanów się, jaki kolor opaski chcesz wybrać…” O co mu kurwa chodzi? I nagle przebłysk. No tak, opaski, czyli na jaką opcję się decydujesz. Od razu zrobiło mi się gorąco i momentalnie zdrętwiałam. Kiedy to było? Chyba jakoś w wakacje, kiedy rozmawialiśmy o klubie dla swingersów.


Kruszyna. Kiedy ja to wymyśliłam? Dwumetrowy facet, raczej pokaźnych rozmiarów, nijak mu do kruszyny, ale nawet bawi mnie to określenie. Znowu z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Oczywiście kolejna dyspozycja od Kruszyny: „Ubierz coś, czego jeszcze nie widziałem!”. Ja pierdolę, co za tupeciarz! Bezczelny gówniarz, w końcu powiem mu NIE! Na chwilę uruchomiłam się, ale szybko ochłonęłam i stwierdziłam, że może następnym razem. „Kurwa ja nie pamiętam, czego on nie widział!” – pomyślałam, wyciągając pudełka z moją „zdzirowatą” bielizną. „Pomyślę o tym później” – stwierdziłam i poszłam pod prysznic. W trakcie kąpieli zaplanowałam sobie stylizację i w lepszym humorze zaczęłam się zastanawiać, do czego będę dziś zdolna.


„Kurwa, on był tu wcześniej? Jakoś jest dziwnie zorientowany…” – pomyślałam. Ciekawe, jaki miał kolor opaski… Nie zdążyłam się nakręcić, bo weszliśmy do sporej, dość ciemnej sali, w której grała klimatyczna muzyka. Kruszyna pociągnął mnie do baru i usiedliśmy na hokerach. Zamówił mi wino, a ja zaczęłam się rozglądać. Kiedy wzrok przyzwyczaił się do półmroku, zaczęłam dostrzegać małe pomieszczenia, zlokalizowane przy głównej sali. Było ich kilka. Widać było z daleka, jak pieprzą się w nich pary. Wszystko było zaprojektowane tak, aby siedząc w głównej auli, można było obserwować otwarte, boczne pomieszczenia. Przy barze siedział z nami tylko jeden facet, chyba ochroniarz, i bacznie nam się przyglądał. Nie wiem, czy kolejny kieliszek wina, czy zajebista muzyka, która zawsze mnie nakręca, czy widok nagich ciał w oddali, ale poczułam, że jestem coraz bardziej podniecona. – Chcesz popatrzeć? – zapytał Kruszyna i pociągnął mnie w stronę najbliższego pomieszczenia.

Moje granice, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Wyruszyliśmy w osiem motocykli i tradycyjnie wlekliśmy się do portu w Kołobrzegu z zawrotną prędkością 80 km/h. Adrenaliny to ja tu nie zaznam… Czy ktoś mi może przypomnieć, dlaczego ja się do nich zapisałam??? Przyjechaliśmy chwilę przed planowym czasem, więc zdążyliśmy jeszcze wypić kawy. Na postoju Kruszyna, który (nie wiem, jakim cudem) zdążył wytrzeźwieć, chyba postanowił zmodyfikować naszą umowę zachowania się w towarzystwie z chłodnego dystansu na wyjebkę. Tak chcesz się bawić? Ależ proszę! Na szczęście jechał z nami Młody, więc absolutnie się nie nudziłam. Wjechaliśmy na prom, ustawiliśmy motocykle na dolnym pokładzie i weszliśmy na taras widokowy. Było całkiem przyjemnie.


Przerasta mnie momentami ten układ „Friends with benefits”, ale jeszcze trochę i się odnajdę – obiecywałam chyba samej sobie. „W końcu, jeśli nie chcę się leczyć miesiącami po nieudanym związku, to trzeba zostać mistrzynią w byciu „fuckfriendką” – pomyślałam i od razu humor mi się poprawił. Najważniejsze to określić swoje priorytety! Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Niech mu będzie. „Umie to robić rewelacyjnie” – pomyślałam i moje wkurwienie całkowicie zniknęło. Rozejrzałam się, szybko kalkulując ryzyko. Bardziej się boję, czy bardziej jestem podniecona możliwością przyłapania? Zawsze byłam ekshibolem – stwierdziłam i rozpłynęłam się całkowicie w jego szerokich ramionach.


W połowie jakiegoś smętnego kawałka Kruszyna zerwał się spod baru i podszedł do mnie, ratując mnie z opresji. – Mały spadaj, moja kolej! – oświadczył i z niewzruszoną miną przyciągnął mnie do siebie. – Jak ci się podoba mój różowy przyjaciel? – zapytał z miną niewiniątka. – Daje niezapomniane przeżycia – odpowiedziałam z przekąsem. – Masz ochotę jeszcze tańczyć, czy wolałabyś zmienić lokal? – zadał pytanie, jednocześnie przesuwając ręką po moich plecach. Wiedział, jaki efekt spowoduje, bo niejednokrotnie śmialiśmy się, że tam znajduje się mój punkt G. – Chodź na plażę! – powiedziałam mu na ucho. Dyskretnie rozejrzeliśmy się w poszukiwaniu naszej ekipy, ale większość z nich musiała już wcześniej wrócić do kwatery. Został tylko Mały, który właśnie wchodził do toalety. Porozumiewawczo spojrzeliśmy na siebie, wiedząc, że musimy wykorzystać ten moment, aby zniknąć mu z oczu. – Teraz! – pociągnęłam go za rękę i szybko wyszliśmy z knajpy.

Moje granice, fragmenty

Książka

Fragment książki:

Złamane serce wyleczyłam kupnem motocykla i rozwijaniem pasji, którą on we mnie zaszczepił. Moje życie zaczęło się kręcić wokół motocyklizmu. Polubiłam szkolenia, wyjazdy, wspólne imprezy motocyklowe i mnóstwo nowo poznanych ludzi, którzy nie potrafią żyć bez adrenaliny, podobnie jak ja. Znowu przypomniałam sobie, jak wiele przyjemności można czerpać z flirtu.


Zrobiło się bardzo duszno, nie wiem czy od pogody, czy alkoholu. A może od tych niedopowiedzianych fantazji szeptanych mi na ucho w tańcu przez moich nowych kolegów? Stwierdziłam, że muszę iść się przebrać w coś luźniejszego. Pierwsze wrażenie już zrobiłam, więc można się było wyluzować. Wchodząc do pensjonatu, na korytarzu wpadłam na Kruszynę, który był dziwnie wkurwiony, a może wstawiony? Złapał mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie i spytał: – Z kim się teraz pieprzysz?


Uwielbiam tę jego dominację. Kocham, jak mnie pieprzy, ale mógł sobie darować ten nonszalancki uśmiech. Co za dupek! Znowu się ze mną bawił, z pełną świadomością tego, gdzie mnie dotknąć, żeby wywołać odpowiedni efekt. Wkurzona odsunęłam się od niego, opierając się o stół łokciami. To był mój zasadniczy błąd! Zapomniałam, że nie mam majtek. Kruszyna zrobił dokładnie to samo, co ja, z tym, że jego ręka była już pomiędzy moimi udami. Delikatnie gładził je, omijając z premedytacją cipkę. Zerkając czasami na mnie, nie przerywał dyskusji z kolegami i popijania wódki z colą. „Chyba stąd spadam” – pomyślałam i podniosłam się lekko, ale on przytrzymał mnie za udo. Było już całkiem ciemno i nie było widać mojego grymasu na twarzy, ale szarpanie z nim na pewno zostałoby zauważone. Usiadłam z powrotem, co od razu wykorzystał i wsunął mi palce do środka. Zrobiło mi się gorąco.

Moje granice, fragmenty

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj