Ładowanie

Słowa

Zamknij

Autor

O twórczości Autorki:

Twórczość Łucji Fice oprócz walorów artystycznych posiada walory poznawcze, no i jak już zaznaczono – terapeutyczne dla samej autorki, choć chyba nie tylko dla niej, bowiem dla uważnego i czułego czytelnika utwór literacki potrafi być zwierciadłem. Stanowi on diariusz nie tylko zdarzeń zewnętrznych, ale też i wewnętrznych, dzięki czemu sytuacja emigrantki może być lepiej zrozumiana. Narratorka, chcąc poradzić sobie ze swoimi problemami, przeprowadza, czasem brutalną, lekarską wręcz wiwisekcję swojego wnętrza. Odnosi sukces, bowiem ostatecznie opanowuje trudną sztukę życia i pracy na emigracji, więc znów – jakby uzależniona od emigracji – udaje się na nią. Nie od rzeczy będzie zwrócenie uwagi na walory pedagogiczne twórczości literacko-pamiętnikarskiej Łucji Fice. Z racji daleko idącego zjawiska zindywidualizowania, wręcz „sprywatyzowania” emigracji / imigracji może ona odegrać pozytywną rolę w wywołaniu odruchów solidarności wobec niego. W narracji migranckiej podmiot zbiorowy (masowy) budzi bowiem zaniepokojenie, a nawet lęk (fala, masa, napór), zaś podmiot jednostkowy zazwyczaj wywołuje zainteresowanie, zachęcając równocześnie do skonfrontowania swojej sytuacji z sytuacją emigrantów / imigrantów. Może wywołać empatię, o czym świadczą reakcje zarówno recenzentów, jak i odbiorców utworów Ł. Fice. Twórczość ta, poprzez tkwiący w niej dramatyzm, budzi też refleksję natury społeczno-politycznej nad kondycją zarówno społeczeństwa, jak i państwa polskiego. Zachęca nawet do większej troski o „dobro wspólne” jakim jest kondycja narodu i państwa.

Stefan Pastuszewski, Sylwetka psychiczna emigrantki nie-zarobkowej po 2004 roku w twórczości Łucji Fice, fragment

Autor

Słowo od Autorki:

MOJE BOHATERKI

Moje powieści to nie wielkomiejski blichtr, ale powieści o zwykłych kobietach, które los rzuca na emigrację czy na saksy. Wśród nich są wykształcone, inteligentne kobiety i zwykłe „kury domowe”, a wszystkie z powodu utraty pracy lądują na emigracji lub na saksach. To nie wielkomiejski świat pieniędzy i pięknych kobiet i romansów. Świat opiekunek jest pospolity, ale to ten świat zasługuje na pokazanie. Lubię opisywać ludzi zwykłych, by i te kobiety mogły poczuć się bohaterkami, bo w rzeczywistości nimi są. To kobiety empatyczne, kochające swoje rodziny i dla nich się poświęcające. Utrwalone pismem prawdy o opiekunkach w Niemczech mają dla mnie działanie stymulujące. Pisanie łagodzi gorycz tęsknoty za domem, wypełnia moją próżnię.

Łucja Fice

Autor

O twórczości Autorki:

MOJE KSIĄŻKI, WŁASNA OPINIA

CZY FABUŁA POWIEŚCI JEST PRAWDĄ, CZY FIKCJĄ?

Nie było moim zadaniem, by czytelnik zgubił się w gąszczu tego, co prawdziwe, a tego, co jest produktem mojej wyobraźni. Tak po prostu wyszło. Nie będę komentować, niech oceni czytelnik. Tak naprawdę wyszła PRAWDA o emigracji, o saksach w Niemczech. Chciałabym nie wierzyć w to, co piszę, ale obawiam się, że sprawy mają się tak, jak je przedstawiłam. Moje pokolenie Polaków urodziło się w innej rzeczywistości, a przyszło nam żyć po latach w innej, nowej Polsce. Polsce, gdzie żeby żyć, trzeba wyjeżdżać na saksy. To powoduje syndrom urażonej dumy. Nie przyznajemy się do tego, bo jest to spychane do podświadomości, ale siedzi to nam z tyłu głowy. Wielu mówi: cyt. ”Kiedyś było lepiej (np. za Gomułki, Gierka)". Mówią to ci, którzy nie radzą sobie z obecną sytuacją. Kiedyś żyło się w przeświadczeniu, że wszystko się nam należało, a teraz sami musimy sobie radzić, a to jest trudne. Ta zazdrość tych, którzy sobie nie radzą, do tych drugich, to takie polskie, to część naszej zbiorowej świadomości, osobowości. Te komunistyczne idee jeszcze długo będą zakorzenione w naszych umysłach, dopóty nie skończy się pokolenie urodzone i wychowane w komunie. Ja należę do tego pokolenia, ale jestem elastyczna, szybko się dostosowałam do nowych warunków i je zaakceptowałam, choć nie było mi łatwo. Co do wszechobecnego pędu zarabiania pieniędzy, by godnie żyć, to myślę, że to nie przetrwa, że to kiedyś się skończy. Nikt z nas, kto podejmuje ryzyko emigracji czy saksów, nie robi tego dobrowolnie. Jesteśmy do tego zmuszani w pogoni za przetrwaniem. Zawsze czuję nadchodzące wydarzenia, bo one rzucają jakiś niewidoczny cień przed mną. Tak zawsze się dzieje, gdy wyjeżdżam do Niemiec, by opiekować się starszymi. Wiem (przypuszczam), co będzie się działo i jakiej jakości będzie moja praca. Poprzedzają też te wydarzenia sny. Nie mam na nic wpływu. Czasami jest to nieuświadomiona nadzieja na dobry kontrakt, a czasami na zły (śmierć, czy zła rodzina). Wówczas, po spełnieniu się przeczuć, czuje się jak Pytia. Ta PRAWDA czasem przychodzi do mnie stopniowo i ostrożnie, czasem okrężnie, a czasem jest jak błyskawica.

Łucja Fice

Autor

Wywiad z Autorką:

Kilka słów o sobie:

Od dziecka pisałam wiersze. To była taka wewnętrzna potrzeba ducha dziewczynki. Pierwszą książeczką, jaką przeczytałam już w wieku 5-ciu lat, była „Pyza na polnych dróżkach”, a w wieku lat 8-miu założyłam się o czekoladę (to był rarytas) ze starszym bratem, że przeczytam „Ostatniego Mohikanina”. Przeczytałam. Tak zaczęła się moja przygoda z książkami. W szkole podstawowej ponoć najładniej opisywałam przeczytane lektury, a w Technikum Chemicznym byłam najlepsza z języka polskiego. Zawsze byłam „głodna” świata, więc książki mnie syciły. Czytałam zawsze i dużo. W 1997 roku wydałam swój pierwszy tomik W moim śnie. Później były następne... i nagrody w ogólnopolskich konkursach. Dziś mam poza sobą małe sukcesy w postaci nie tylko tomików poetyckich, ale powieści - Przeznaczenie, Wyspa Starców, Za Kryształowym Lustrem, czy ostatnia: Druga Strona Grzechu. Wszystkie powieści wydane przez Warszawską Firmę Wydawniczą. Jestem członkiem ZLP. Należę do Stowarzyszenia literackiego RSTK w Gorzowie Wlkp. Nagrodzona zostałam również odznaką honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” przez MKiDZN. Zaznaczyłam się również w programie, festiwalu „Emigrantki Własnym Głosem”. Jestem stypendystką Prezydenta Miasta Gorzowa. Na swoim koncie mam wiele dobrych recenzji i wywiadów, nie tylko w polskich czasopismach. Byłam też zaproszona na Międzynarodowe Dni Poezji Unesco w Londynie.

Dlaczego Pani pisze? Co Panią motywuje? Daje energię?

Piszę miedzy innymi dla samej przyjemności pisania. Również po to, aby wyciągnąć z przeszłości w teraźniejszość wyjątkowe zdarzenia swego prywatnego vita. Piszę po to, aby przez utrwalenie myśli, uczuć, snów, pozbawić je ulotnego charakteru i nadać chwili nieprzemijalność. Mam cichą nadzieję, że to, co piszę, dotrze kiedyś do czytelnika, bo wiem, że nie od barwności metafor i elegancji zdań zależy moje pisanie, ale  ważna jest prawda, którą się dzielę. Dopiero w dojrzałym wieku pojawiła się potrzeba zgodności myśli i uczuć, świadomości i nieświadomości, kontroli wewnętrznej i zewnętrznej, przekonań i działań, dlatego taką prawdziwą przygodę z pisaniem rozpoczęłam, kiedy skończyłam 50 lat. Po prostu z upływem lat stajemy się bardziej sobą, bo młody człowiek zorientowany jest na zewnątrz i bardziej jest uległy wpływom otoczenia i chce żyć z nim w zgodzie. W starszym wieku już tak bardzo na tym nam nie zależy. Wydaje mi się, że wtedy jesteśmy bardziej prawdziwi. Pisze też, bo chciałabym mieć chwilę powodzenia w życiu, żeby zrekompensować trudne życie. Piszę, bo wierzę, że moje słowa są ważne, przynoszące coś nowego.

Jakieś rady dla tych, którzy chcą zacząć, ale nie mają odwagi?

Jeśli drzemie w sercu pragnienie pisania, to powinno się zacząć jak najszybciej. To wcale nie trudne. Mnie uczono „chcieć to móc” i może w tych słowach tkwi prawda.

Czy warto przejmować się krytyką?

Dziś krytycy dopieszczają, aby autora nie obrazić i nie wiadomo, czy to jest dobre, czy złe. Dziś w superlatywach wypowiada się o np. wulgarnej „podwórkowo-ulicznej poezji”, a więc nie mam pewności, co do obiektywnej krytyki. Zresztą dla mnie, małej myszki, obiektywizm w literaturze czy w ogóle sztuce nie istnieje. Wszystko mierzy się ilością „powielania”, „kopiowania”, aby się sprzedało. W dzisiejszych czasach, krytyka to reklama. Sprzedawać - to jest istotne. Każdy musi zarabiać, krytyk też. W dzisiejszych czasach można się pogubić odnośnie tego, co nazywamy dobrą literaturą, a szmirą. Ja sama nie przypuszczałam, że w dziedzinie działalności twórczej nastąpi taki postęp, który przybierze taką formę. Dziś wszyscy piszą, tylko kto czyta? Każdy chciałby dziś zostać np. Norą Roberts, zresztą ja też. Więc nie przejmujmy się krytyką. Po prostu piszmy, jeśli mamy ochotę i wydawajmy, jeśli pragniemy, a przyszłość nas oceni. To, co dobre zostanie. Tak myślę.

Plany na przyszłość?

Rośnie apetyt na napisanie naprawdę dobrej książki. Jeszcze mam trochę czasu i myślę, że zdążę. Wiem, że będzie to zupełnie inna książka, nie związana z dotychczasowym tematem. To moja tajemnica. Tylko prosić Boga o niewygaśnięcie życia.

Łucja Fice

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj