Ładowanie

Słowa

Zamknij

Książka

Fragment recenzji:

Autor na przełomie książki opisuje nam życie, którego wiele z nas doświadcza na co dzień. Problemy, komplikacje, wyzwania i kłody, które życie rzuca nam pod nogi, mogą stać się przyczyną złego samopoczucia i depresji, w jaką niewątpliwe wpadł główny bohater. Przytłaczające nas obowiązki mogą przejąć kontrolę nad naszym jestestwem, odbierając nam po kawałku nasze życie. Ta lektura ukazuje, w jaki sposób pęd i zbytnie przejmowanie się wszystkim może doprowadzić nas do zguby. Jednak robi to umiejętnie, nie szczędząc nam wyszukanych smaczków, na które my - czytelnicy, rzucamy się z wielką ochotą. Moim ulubieńcem, jak wspomniałam powyżej, bez dwóch zdań został wuj Kajetan, którego każdy z nas na pewno ma w swoim życiu. Człowiek najmądrzejszy, wszechwiedzący, znający się na kompletnie wszystkim. Jednak nie przez całą powieść było śmiesznie i kolorowo. Pojawiły się też momenty, w których to przygnębienie brało górę.

Niegrzeczne Literki, https://sztukater.pl/ksiazki/item/37295-codzienne-brudy.html?fbclid=IwAR0XPdwQdLtZDUeZPiR-Gs96U_54m39P-eJQn

Książka

Fragment książki:

— Już wiem! — powiedziała babcia Genowefa. — Przy ulicy Podklatkowej trzynaście jest zakład fryzjerski. Prowadzi go kobieta, która ma córkę, trochę młodszą od ciebie. Mówię ci, piękna dziewczyna. Z dobrą pracą, jest stały pieniądz. Mógłbyś się z nią zapoznać. Byłbyś ustawiony do końca życia. Idź do tej fryzjerki, zapoznaj ją i się ożeń. — Babcia była ewidentnie podekscytowana i jednocześnie dumna z własnego pomysłu.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 111

Książka

Fragment książki:

Szef kliknął kilka razy w komputerze, a moim oczom ukazało się CV dziewiętnastoletniej dziewczyny. Zdjęcie przedstawiało uroczą blondynkę o symetrycznych rysach twarzy, dużych, głębokich oczach i czarującym uśmiechu. W liście motywacyjnym napisała, że skończyła liceum i jest gotowa podjąć swoją pierwszą pracę. — Bardzo ładna dziewczyna — odpowiedziałem. — Zatrudnimy ją? — Pokazałem ci ją tylko po to, aby poprawić ci humor, ale nie. Na pewno jej nie zatrudnię! Jeśli będzie tu ładna dziewczyna, to nie będziecie myśleć o pracy, tylko o dupie.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 63

Książka

Fragment książki:

Ściany pokoju i półki regału były ozdobione typowymi przedmiotami, jakie można znaleźć na każdym pchlim targu. Porcelanowe talerze pokryte niebieskawymi wzorami roślinnymi, sztuczne kwiaty w wazonach oraz porcelanowe laleczki, które mogłyby zostać użyte przy nagrywaniu horroru klasy B. Nad tym całym galimatiasem królowały dwa wielkie obrazy: martwa natura z dopalającym się papierosem na pierwszym planie i kiczowata wersja damy z łasiczką. Jednak zarówno według mnie, jak i innych członków rodziny najbardziej przyciągającym uwagę, a zarazem makabrycznym elementem wystroju salonu była wypchana wiewiórka stojąca na najwyższej półce regału. Jej wytrzeszczone, sztuczne, plastikowe oczy sprawiały wrażenie, jakby cały czas cię obserwowały. Jej wzrok oraz wyszczerzone zęby dawały złudzenie, że za chwilę się na ciebie rzuci i rozszarpie ci gardło. Podobnie jak biały królik w tym angielskim filmie o rycerzach. Każdy, z kim rozmawiałem — oczywiście z wyjątkiem babci — odnosił takie wrażenie. Natomiast babcia uważała, że wiewiórka jest po prostu śliczna, i domagała się potwierdzenia swojej opinii, co wywoływało mniej lub bardziej skrywane uśmieszki na twarzach rozmówców.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 11

Książka

Fragment książki:

Stanąłem nad zakurzonym, brudnym, klejącym się od porozlewanych napojów stołem i usiadłem na najmniej rozklekotanym drewnianym krześle. Rozpakowałem kanapkę, złożoną z pieczywa drugiej świeżości i kilku plasterków kiełbasy, po czym zacząłem żuć. Na szczęście tym razem nie zapomniałem o zrobieniu kanapek. W przeciwnym wypadku musiałbym znowu tracić z takim trudem zarobione pieniądze na jakieś zapiekanki i inne panini, których ceny nie należą do najniższych. Zwłaszcza, od kiedy w naszym kraju skoczyła inflacja, to produkty bistro podrożały o jedną trzecią pierwotnej ceny. A przede wszystkim nie miałem ochoty „dorabiać” tej gnidy — mojego szefa, kupując u niego cokolwiek. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wparowała kierowniczka zmiany, Karolina, wraz z panem Mietkiem, próbującym zmieścić w przejściu wielką białą tablicę.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 55

Książka

Fragment książki:

— Dzięki, Janku. — Wujek Kajetan najpierw przetarł, a następnie głośno wysmarkał nos. — Twój tata opowiadał mi, że brałeś udział w maratonie w zeszłym miesiącu. Które zająłeś miejsce? — Nie wiem, nie sprawdzałem, ale raczej byłem w tej lepszej połowie niż w tej gorszej — skłamałem. Przecież im nie powiem, że byłem trzy tysiące pięćset sześćdziesiąty ósmy na mecie. Biegam tylko dla zabawy, zresztą i tak w maratonach nikt nie ma żadnych szans na przykład z takimi Kenijczykami. — To chyba się nie spisałeś za bardzo, skoro nie pamiętasz. — Wujek Kajetan spojrzał na mnie od góry do dołu. — Jeśli chcesz odnosić sukcesy w sporcie, to powinieneś trochę bardziej... przypakować. A i może wtedy jakaś dziewczyna by cię zechciała, a nie tak wiecznie sam tutaj do nas przychodzisz. Ja, gdy poszłem na tańce, to zapoznałem swoją Grażynkę. Człowiek, jak jest młody, to jest głupi i postępuje nie tak, jak trzeba. Sam, jak byłem w twoim wieku, to też taki byłem, ale z biegiem czasu zacząłem coraz bardziej świadomie patrzeć na niektóre sprawy.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 33

Książka

Fragment recenzji:

„Codzienna brudy" to znakomita komedia pokazująca wszystkie wady życia w naszym kraju. Znakomicie obrazuje cechy polskiej rodziny i pracy w Polsce. Polecam każdemu, kto po prostu chce się rozerwać, pośmiać i odprężyć po długim dniu... w Polsce.

Agnieszka Nowak, https://sztukater.pl/ksiazki/item/37295-codzienne-brudy.html

Książka

Fragment książki:

Powiedz, jak przygotowujesz się do maratonu? — zadał pytanie, a po jego tonie głosu rozpoznałem, że wcale nie interesuje go moja kariera biegacza, tylko że ma w tym swój jakiś własny ukryty cel. — Przez pierwsze dwa tygodnie przygotowań trenuję najpierw na bardzo małych dystansach, aby przyzwyczaić organizm do wysiłku fizycznego. Potem przez pół roku stopniowo je zwiększam, następnie tydzień przed zawodami trenuję na bardzo małych dystansach. Trzy dni przed startem odpoczywam i nie podejmuję żadnego wysiłku fizycznego. Zaś w trakcie samych zawodów na pierwszych odcinkach oszczędzam siły, biegnę jednostajnym tempem. Na pierwsze dwadzieścia kilometrów rozkładam odpowiednio siły, nie mogę biec zbyt szybko, by nie opaść z sił. Od około trzydziestego piątego kilometra zaczynam przyspieszać, by na ostatnich dwóch dać z siebie wszystko, co mogę. Dokładnie w momencie, gdy skończyłem mówić „mogę”, szef rozpoczął swój monolog: — Dokładnie tak samo jest ze sprzedażą pierogów.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 64

Książka

Fragment książki:

Miałem serdecznie dość dojazdów tą przeklętą komunikacją miejską, więc wziąłem w banku kredyt na samochód używany. Godzinna droga do pracy pociągiem zatłoczonym do tego stopnia, że nie byłem w stanie nawet zdjąć z siebie kurtki, potrafiła wycisnąć ze mnie przeogromną ilość sił witalnych jeszcze przed samym dotarciem do Płaza. Dość miałem „bliskich spotkań” z ludźmi nieumiejącymi zachować odległości od innych, tłoczącymi się, wręcz opierającymi się o mnie. Szczególnie z tymi, którzy egzystowali na co dzień w obłoku mdlącego smrodu nieprzetrawionego czosnku, alkoholu lub których niemyte włosy i nieprana odzież wydzielały wstrętną woń łoju lub obskurnego domostwa.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 19

Książka

Fragment książki:

Winda w pięćdziesięcioletnim bloku, pamiętającym czasy komuny, z charakterystycznym chrzęstem i chrobotem oraz z prędkością, która mogłaby powalić co najwyżej żółwia z Galapagos, dotarła na ósme piętro. Zmierzając prosto przed siebie, miałem wątpliwą przyjemność delektować się typowym odorem wczorajszego menelskiego moczu, przemieszanego z zapachem nigdy nieodświeżanej piwnicy. Idąc wzdłuż ściany, z której tynk zaczął odpadać jakieś dziesięć lat temu, podszedłem do babcinych drzwi i nacisnąłem przycisk dzwonka. — Mam zawroty głowy, już od samego rana czuję się jak po jednym głębszym. — Babcia Genowefa powitała mnie od progu swoim zwyczajnym biadoleniem, które powtarzała niczym mantrę przy każdej okazji.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 10

Książka

Fragment książki:

— Ile razy było wam mówione, że na sali sprzedaży nie spożywamy żadnych produktów spożywczych ani nie pijemy napojów! Co to, kurwa, tutaj robi?! — Starszy kasjer Krzyś, kończąc swoją zmianę, zamiast udać się prosto do domu, jak zwykle wolał rozładować swoje bóle i bolączki, siejąc ferment i wykłócając się z kolegami, którzy go zmienili. — Weź wyluzuj, kupiłem ptasie mleczko i po prostu zapomniałem je schować pod ladę. Częstuj się. — Kolega Rafał wskazał dłonią na pudełko słodyczy, próbując uspokoić Krzysia. — Jakie, kurwa, wyluzuj? Wasze pozbawione profesjonalizmu zachowanie, brak przestrzegania standardów firmy i ogólne wyjebanie na wszystko może rzutować na opinię naszego całego sklepu. Jakby menedżer regionalny tutaj przyjechał i to zobaczył, zaraz by nam dojebał pięć tysięcy złotych kary! A jak myślicie, z czego by to wszystko poszło? No? Z waszych premii! Szef na pewno nie zapłaciłby tego ze swojej kieszeni!— skwitował, po czym chwycił paczkę ptasiego mleczka i cisnął ją do kosza.

Maciej Kuptel, Codzienne brudy, s. 42

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj