Ładowanie
Książka
Barluha
Okładka książki

Barluha

Cena
46,00 zł
Data wydania
22 listopada 2023
Format
130 x 200
Oprawa
Miękka
Ilość stron
370
ISBN
978-83-8011-397-8
Dostępność
dostępny

Matka swoje czary-mary robi drutami przy piecu w długie zimowe wieczory. Na czerwonym torfowym żarze przyjemnie perkota sagan z bulwą, na mniejszej fajerce warzy się barluha na wieczerzę. Nakarmiony pisklak śpi w kolebce, pędrak Jacuś tak się naplątał po kuchni, że aż się zmęczył. Więc wlazł na swoje wyrko w kącie i siedzi teraz w betach zadowolony. Ale uszy i oczy czujne, śledzi wszystko, co dzieje się w izbie. Wie, choć mały to jeszcze brzdąc, musi patrzeć i słuchać, żeby uczyć się od starszych. No i na barluhę czeka jak reszta dzieciarni, warto coś zjeść przed zaśnięciem, bo z pełnym żołądkiem lepiej się śpi.

fragment

Autor
Autor książki

Aleksander Miłowicki

Biogram autorski

Urodziłem się na swoje nieszczęście jak każdy człowiek. Był mroźny styczeń 1949 roku. Pamiętam, już w minutę po urodzeniu pomyślałem sobie, zimno tu na świecie jak diabli. Po co mi to było? Ale czy ktoś mnie pytał o zgodę?
Miejscem nieszczęsnych narodzin było Podlasie – historyczna kraina różnych dziwnych ludów: Prusów, Jaćwingów, Litwinów, Rusinów, Polaków, Żydów. Trochę też pałętało się tutaj Tatarów, Krzyżaków, Szwedów, Cyganów i tym podobnych turystów. Dlatego ojciec mawiał nieraz wielce poirytowany: „Polak katolik, to rozumiem, wszystko jasne. A tu łażą jakieś przybłędy”. Trudno, myślałem sobie już w minutę po urodzeniu, nie każdy ma szczęście przyjść na świat w eleganckiej Warszawie, gdzie same Polaki katoliki. Po różnych dziurach ludzie też muszą się rodzić.
Przez szkołę podstawową jakoś się przeczołgałem, raz sam z niej uciekałem, innym razem wyrzucano mnie. Przydomki tam miałem różne. Głodomor – bo dzieciom chleb z tornistrów podkradałem. Chuligan – bo jak mnie mordę siniaczono, to ja innym też siniaczyłem. Jeśli nauczyciele bili nas po pyskach, to my snuliśmy plany, jak ich pozabijać.
Aby uciec od głodu, od orki w polu, wywalania gnoju z chlewa, poszedłem do szkoły średniej, prowincjonalnego technikum. I tu przed samą maturą wywinąłem numer, ogłosiłem wszem i wobec, że chcę studiować polonistykę. Osłupienie i zgorszenie wśród nauczycieli było zupełne, co poniektórzy tylko kiwali głowami, od dawna wiedzieliśmy, że to chuligan. I jeszcze gdzie on chce startować, na Uniwersytet Warszawski! Nie do pomyślenia! Na ten mój chuligański wybryk zareagował wychowawczo dyrektor szkoły i podjął działania uniemożliwiające mi studia. Ja zaś jako kulturalny uczeń pomyślałem sobie cichutko: mam cię w dupie stary trupie! I podjąłem działania przeciwne, nieprawomyślne i wywrotowe. A była wtedy komuna, dziwne, ale żadna ubecja wcale mnie nie szarpała – co niech w niebie komunistom będzie policzone. Choć z drugiej strony szkoda, byłbym dzisiaj szanowanym kombatantem.
Dumny tytuł magistra filologii polskiej uzyskałem w 1975 roku. Zrobiłem też drugi fakultet, jeszcze bardziej ciekawy. Przez pięć lat namiętnie studiowałem piękne studentki – z czego wiedzę ogromną i przeżycia miałem niesłychane! Zaprocentowało to, bo gdy pewna miła pani, chcąc pomóc materialnie biednemu studentowi, zaproponowała pracę płatnego kochanka, ofertę przyjąłem z radością. Wszyscy koledzy zazdrościli mi takiej oferty. A fachowe przygotowanie miałem duże. I chyba żadnej już pracy w moim życiu nie wykonywałem z takim zapałem!
Ten wymarzony dla mężczyzny zawód usiłowałem kontynuować po studiach. Niestety, stwierdziłem z żalem, że popyt na męskie usługi wśród kobiet jest nikły. Musiałem więc pracować za liche pieniądze w różnych profesjach, było ich chyba ze trzydzieści. Trochę też pisałem, żeby choć tak się dowartościować przy słabych zarobkach i ogólnie marnym życiu magistra polonistyki.
Po Warszawie bytuję obecnie w dzikich ostępach Suwalszczyzny wśród chramów zwanych kościołami. Jako człowiek bogobojny z oburzeniem przedstawiłem tutaj pewnemu pobożnemu Jaćwingowi zupełnie bezbożną doktrynę: „chrześcijaństwo to pogaństwo rozumu”. I tym podobne bluźnierstwa. Pobożny ów Jaćwing zawołał wtedy: niech ci za to Pan Bóg da zdrowie na resztę życia, a Matka Boska pieniądze!
Opublikowałem dotychczas cztery powieści. „Dolar” oraz „Boj” poruszają tematy emigracyjne z Chicago. Poza tym w 2010/2011 roku na obrazę boską i ludzką ukazała się moja dwutomowa powieść pt. „Piękne samice ludzkie” – skandal na cztery fajerki! Nieźle wyklinano mnie za tę książkę, z czego bardzo się cieszyłem.

Aleksander Miłowicki

Ta strona używa plików cookies.
Dowiedz się więcej o polityce plików cookies klikając tutaj