„Żyć każdym dniem. Na bakier z rakiem”
Data:
2020-05-23
Miejsce:
Sztukater.pl
„Żyć każdym dniem” to książka napisana przez wdowca, tuż po śmierci
ukochanej żony. Swoistego rodzaju hołd oddany miłości życia, kobiecie,
która zmarła zdecydowanie zbyt szybko przez rozrastający się w jej ciele
nowotwór. Ale ta książka nie jest jedynie opisem walki z nierównym
przeciwnikiem. Jest to również opowieść o ich barwnym życiu, o ich
podróżach, o przyjaźniach, o różnych kulturach, w których przyszło im
żyć. To pamiętnik z całego ich małżeństwa. Przypomnienie, że przed tym
co złe, było to, co najlepsze.
Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich to opis choroby,
proces leczenia, mówienie o pierwszym szoku i o późniejszej
determinacji. Tam właśnie autor wspomina jak ciężko jest powierzyć
jednemu lekarzowi całe swoje życie, bo przecież lekarz jest tylko
człowiekiem i może coś przeoczyć, może się pomylić, może o czymś
zapomnieć, może w końcu nie trafić z terapią – nowotwór uczy ludzi
bezgranicznego zaufania do obcych. W pewnym sensie wymusza ten
nienaturalny stan, że nieznajomy nam człowiek staje się powiernikiem
największych lęków i świadkiem najboleśniejszych upadków.
Część druga została zatytułowana „życiem”, jest opisem ich wspólnych lat
przed chorobą, kiedy wszystko było tak normalne i sielskie i tak
codzienne, że nie zawsze to doceniali. Natomiast część trzecia, ostatnia
to wywiady przeprowadzone przez Martę Szarejko. Rozmawiała ona z
psycholożką, Małgorzatą Ciszewską- Koroną, genetykiem Arturem
Kowalikiem, koordynatorką projektów w Fundacji Rak’n’Roll Martą
Szklarczuk, anestezjologiem i specjalistą od leczenia bólu, Jerzym
Jaroszem oraz – co na początku wydało mi się dziwne – edukatorką
seksualną, Alicją Długołęcką. Wszystkie te rozmowy przynoszą
czytelnikowi ogrom wiedzy, ale też dotykają sfer osobistych. Nie są to
stricte naukowe wywiady, ale intymne rozmowy o temacie najtrudniejszym –
o chorowaniu, o próbie ratowania siebie i swoich bliskich, a w końcu i o
umieraniu.
„Żyć każdym dniem” to piękny hołd, jaki mąż oddał żonie. To spisane
wspomnienia z najpiękniejszych i najtrudniejszych lat ich wspólnej
wędrówki. Nie mam pojęcia jak ciężko musiało być mu patrzeć jak odchodzi
jego żona, ani jak jej musiało być trudno mieć świadomość, że przyjdzie
jej zbyt szybko pożegnać bliskich. Mimo wszystko ciągle było między
nimi silne uczucie, przywiązanie i oddanie, a ta książka jest tylko i
wyłącznie potwierdzeniem tych słów.
Polecam tę pozycję wszystkim tym, którzy utracili swoich bliskich, a
także osobom, które przechodzą teraz trudną walkę z nowotworem – Tomasz i
Manuela dają świadectwo, że rak nie przekreśla wszystkiego, że nie tępi
uczuć i nie odbiera radości z codzienności. I dają siłę swoją historią.
Autor recenzji: Agata Kot